mądrości Emmy Graham | 13 listopada 2023

 “Zdałam sobie sprawę, że nigdy właściwie nie mówiłam mu o gotowaniu mojej matki. Jak to możliwe, skoro głównie dzięki niemu jakoś się trzymam? Problem z jedzeniem właśnie na tym polega: prawdopodobnie ludzie tyją, bo są od niego zależni, bo inaczej rozpadli by się na kawałki. Jest to jak cudowny klej, który ich trzyma w kupie.” 


“Kiedy umieszczałam maleńki kawałek czosnku pod listkiem sałaty dla panny Berthy, przyszło mi do głowy, że w naszym życiu jest pełno dramatyzmu, chociaż z zewnątrz wygląda na dość nudne.”


“Jedząc swoją roladę, zbłądziłam myślami ku Wandzie Wayans i pączkom z posypką. Wanda, która próbuje się odchudzać, twierdzi, że czuje się „strasznie winna”, kiedy je pączka, ale nie potrafi się powstrzymać. „To atak jedzenia”, powiedziała kiedyś. Bardzo mi się podoba to sformułowanie. Próbowałam sobie wyobrazić przyszłość bez rolady szynkowej z sosem serowym i aż przeszył mnie dreszcz. Pewnie przez te ataki jedzenia diety są nieskuteczne dla większości ludzi (cieszę się, że jestem za młoda, żeby jakąś stosować). Nie chodzi o jeden pączek z posypką czekoladową, ale o wszystkie pączki z posypką, teraz i zawsze. Dożywocie bez pączków z posypką rzecz tak niesłychana, że aż chce się wyć.”


“Odwróciłam się i odłożyłam guziki, żeby przyjrzeć się szminkom. Ciekawa jestem, jak to jest malować się tym wszystkim zwłaszcza cienie do powiek, maskara i ołówek sprawiają wrażenie trudnych w użyciu, a sądząc z twarzy Ree-Jane, chyba również niewartych całego zachodu. Pomyślałam o innych twarzach, uróżowanych i upudrowanych, i zastanowiłam się, czy to robi jakąś różnicę. Kiedy długo nosi się makijaż, człowiek zaczyna sądzić, że bez niego nie wygląda dobrze. Ogarnęła mnie fala smutku, całkiem niepotrzebna.”

(Martha Grimes, Hotel Belle Rouen)


“In life, just as in my mother’s Angel Pies and Ham Pinwheels, it’s the little things that count. Father Freeman once said to me, “God’s in the details.” The Sheriff said, on the other hand, “The devil’s in the details.” So it made no difference which one of them was planning something, God or the devil, it was the details that mattered.”


“Brownies could turn a bad day around very fast, as if a day had two doors and I could walk through the bad one and out the good one with a brownie in hand.”

(Martha Grimes, Fadeaway girl)

Biblioteka Okręgowa im. Abigail Butte | 13 listopada 2023

Biblioteka Okręgowa im. Abigail Butte to miejsce jeszcze bardziej niezbędne mi do szczęścia niż drugstore Soudera, choć nie mam pojęcia, kim była Abigail Butte ani dlaczego biblioteka nosi jej imię. 

Nie chodzi o to, że jestem molem książkowym, ani nawet o to, że dużo czytam; owszem, czytam, ale nie jestem „oczytana” (czego dowodzi mój brak wiedzy na niemal każdy temat). Po prostu lubię biblioteczną ciszę, to, że ludzie mówią tu szeptem, jak przy chorym lub umierającym. Dlaczego podoba mi się taki nastrój, nie mam pojęcia.

Z wyjątkiem działu dziecięcego w oddzielnej sali, wszystko inne mieści się w jednym wielkim pomieszczeniu – kontuar, przy którym kierowniczka biblioteki wypożycza książki, kilka stołów, gdzie można usiąść i poczytać, fotele dostawione w tym samym celu oraz, oczywiście, regały. Uwielbiam przechadzać się między półkami – czuję się wówczas pogrzebana, ukryta, niewidzialna, niedająca się odszukać.

Najpierw udałam się do działu z ogrodnictwem, ale zaraz zdałam sobie sprawę, że to za ogólne. Oczywiście, mogłam Poprosić o pomoc bibliotekarkę, pannę Babbit, która wcale się nie zmienia przez te wszystkie lata, odkąd ją obserwuję (choć prawdę mówiąc, tych lat na obserwację miałam zaledwie siedem albo osiem), ale to ostateczność. Skoro biblioteki są wypchane po brzegi encyklopediami, słownikami, katalogami, skoro dysponują tysiącami sposobów sprawdzania różnych rzeczy i tysiącami książek do tego przeznaczonych, pytanie o cokolwiek to moim zdaniem kapitulacja.

Odszukałam w katalogu rzeczowym hasło “motyle”, po czym wróciłam do regałów i wydobyłam kilka pozycji. 

(Martha Grimes, Hotel Paradise)


Choćbym nie wiem jak chciała wierzyć, że ta historia zgrabnie się domyka, to chyba jednak nic z tego. Odwracam stronę, a tam jest następna historia; kolejna strona, kolejna historia. Wodzę palcami po literach książki o Nancy Drew i wyobrażam sobie, jak bym się czuła, będąc ślepą i czytając pismo Braille’a. Jak by to było, gdybym naprawdę w y c z u w a ł a słowa. To właśnie najbardziej mnie pociąga w Bibliotece Okręgowej im. Abigail Butte – pociecha, którą dają słowa.

(Martha Grimes, Hotel Paradise)


Potrzeba mi teraz było ciszy i spokoju. Wybrałam Okręgową Bibliotekę imienia Abigail Butte. Zawsze się tam dobrze czuję, a bibliotekarka, panna Babbit, nigdy mnie nie odsyła do czytelni dla dzieci. Jest dostatecznie bystra, by rozumieć, że jeśli chcę być w głównej czytelni, to moja sprawa. Pewno tak ją cieszy widok kogoś w moim wieku, kto przychodzi z własnej woli, że chciałaby tę osobę zachęcić do robienia tego w przyszłości.

No i oczywiście jest ta cisza, przerywana tylko szmerem przewracanych stronic gazet i tygodników, delikatne stuknięcia książki o książkę, zasuwanie szuflad katalogowych czy przyciszone głosy osób przy kontuarze.

Zawsze zaczynam od szperania na półkach i niemal znam na pamięć numery działów wypisane na kartonikach przy końcu każdej z nich. Tym razem poszłam do działu podróżniczego, szukając jakiegoś miejsca jak najdalej stąd. Znalazłam grubą książkę o Chinach i Japonii, głównie z fotografiami. Już chyba nie mogłabym się znaleźć dalej od Spirit Lake i La Porte, więc zataszczyłam ją na jeden ze stołów w czytelni.

Oparłam głowę na jednej ręce, a drugą przewracałam kartki, oglądając leniwie fotografie Fudżi-jamy. Ze zdziwieniem zobaczyłam w rozdziale o Tokio, ile to miasto ma neonów i jaki ruch uliczny. Wle ruchu i świateł. Zawsze sobie wyobrażałam Japonię (jeśli ją sobie kiedykolwiek obrażałam, czyli niemal nigdy) jako ospały kraj, gdzie chłopi grzęzną w ziemi głęboko po kolana na mokrych poletkach ryżowych albo ciągną riksze. A może to chodziło o Chiny? Przerzuciłam się na Chiny i tam zobaczyłam zdjęcia poletek ryżowych, na których pracowały kobiety w podwiązanych spódnicach i ogromnych słomianych kapeluszach w kształcie talerzy, całkowicie zasłaniających im twarze. (…)

Kiedy miałam już dość oglądania książki, wstałam i przeszłam do działu prasy. Podobał mi się sposób, w jaki biblioteka podaje czytelnikowi gazetę każdy egzemplarz przytwierdzony jest do długiego kija. Tak samo podaje się czytelnikowi gazety we Francji czy Niemczech. Wiem, bo widziałam w książkach zdjęcia osób siedzących w kawiarnianych ogródkach Paryża czy Berlina i czytających gazety na kijach. Dawało to naszej bibliotece miły posmak światowości. Człowiek się czuje, jakby siedział w jakiejś paryskiej kawiarence, przy stoliku, w słońcu, w ciemnych okularach i bardzo kosztownej sukience, trzymając może na smyczy malutkiego pieska, który leży spokojnie pod stolikiem. Naokoło kręcą się bezszelestnie kelnerzy, równie sprawni i zręczni jak Vera.

(Martha Grimes, Stacja Cold Flat Junction)


Mimo nas przesunął się pewny siebie First National Bank. Banki zawsze wydają mi się ogromnie zadufane w sobie. Potem podjechaliśmy do rogu, przy którym wznosiła się Okręgowa Biblioteka imienia Abigail Butte, i kiedy się pokazała, wrzasnęłam na Delberta, żeby stanął.

Delbert zareagował, jakby dostał ataku serca, a ja miałam nadzieję, że zdąży dojechać do krawężnika, nim padnie.

— Muszę tu wejść na chwilę —  wyjaśniłam, wsadzając głowę przez jego okno. — Niech pan zaczeka.

— To cię będzie kosztować jak za czekanie.

— W porządku.

Rzuciłam się na drugą stronę jezdni, ciekawa, jak on sobie obliczy ten czas czekania. Wskoczyłam na rampę dla wózków inwalidzkich. Wiedziałam, że jestem już za stara na takie skakanie, ale chciałam sprawdzić, czy jeszcze pamiętam, jak to się robi. Weszłam do biblioteki.

Książki o motylach były na półce „Przyroda”, ale poprzednim razem znalazłam dzieło doktora McComba wśród „Miejscowych pisarzy i pisarek”. Te książki zgromadzono na stole znajdującym się na honorowym miejscu tuż obok półkolistego biurka ze stanowiskiem informacji. Miejscowych pisarzy było wielu; kiedy dwa tygodnie temu robiłam motylowe poszukiwania, przeczytałam masę urywków z ich książek. Doszłam do wniosku, że żaden z tych autorów nie umie pisać — z wyjątkiem doktora McComba (którego pisarskie nazwisko brzmiało: L.W McComb). Opisy najróżniejszych motyli, które widział i badał, były moim zdaniem wręcz poetyckie.

Ponieważ miałam już w domu dziewięć książek z przekroczonym terminem zwrotu, nie chciałam prosić o wypożyczenie tej jeszcze, bo panna Babbit musiałaby sprawdzić moją kartę. Wolałam zrobić odbitki z kilku stronic ilustracji i komentarzy doktora McComba. Zaniosłam książkę do kopiarki, której dzieciom nie wolno używać bez nadzoru. Stała nieco z boku, za regałami. Położyłam stronę tekstem do dołu i wrzuciłam monety.

(Martha Grimes, Stacja Cold Flat Junction)


W bibliotece przywitałam się z panną Babbit i poszłam do działu historii. Szukałam historii Grecji. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego próbowałam w ten sposób dojść rozwiązania tajemnicy, podczas gdy naprawdę powinnam była zbierać dowody Ale jakie dowody można zbierać w historii Mary-Evelyn? (…)

Wyciągałam z półki książkę po książce, ale nie mogłam znaleźć de-X-machiny. Przede wszystkim dlatego, że nie wiedziałam, jak to się pisze. Bardzo nie chciałam prosić o pomoc panny Babbit, bo czytelnik powinien umieć sam wyszukiwać sobie książki, a poza tym — wstydziłam się.

Oparłam się o regał. Mill powiedział, że to była idea grecka, więc pomyślałam, że jeśli oni wykorzystują ją w swoim przedstawieniu, to powinnam szukać w sztukach greckich. Przeszłam do półek z dramatami, gdzie znalazłam antologię sztuk greckich, i przesunęłam palcem po indeksie na literę D. Znowu jednak nie mogłam tego znaleźć, ponieważ nie wiedziałam, jak się pisze, więc wróciłam do początku i zaczęłam szukać wolniej.

To chyba jest to albo musi być to: deus ex machina. No! Nareszcie. W ten sposób napisane wydawało się jeszcze dostojniejsze. Mill z pewnością nie wymawiał tych słów jak należy, chociaż wiedział, co znaczą. tłumaczono to jako: „Bóg z (teatralnej) maszyny” i Mill miał rację, że ta osoba (Bóg) opuszcza się z góry za pomocą jakiegoś urządzenia i doprowadza sprawy do porządku. Ale nie było powiedziane, jak to należy wymawiać. Pewno uważano, że jeśli człowiek jest na tyle mądry, by wiedzieć, co to jest, to powinien wiedzieć, jak się to wymawia. Zaniosłam tom do panny Babbit.

Poprawiła okulary i uśmiechnęła się, patrząc na stronicę. panna Babbit zawsze jest w przemiłym nastroju, nigdy się nie denerwuje ani nie robi z człowieka idioty.

— Wymawia się tak, jak jest napisane: „deus eks machina”.

Uśmiechnęłam się.

Dziękuję pani. — Wiedziałam, że muszę pędzić do taksówki, inaczej Delbert może odjechać. — Czy nie ma pani przypadkiem zdjęcia toru wyścigowego w Hialeah?

(Martha Grimes, Stacja Cold Flat Junction)


Udałam się do Biblioteki Okręgowej im. Abigail Butte; to najbezpieczniejsze miejsce, aby przeczytać coś, czego nie chce się nikomu pokazać. Nikt nie zwraca uwagi na to, co się czyta w bibliotece, bo wszyscy tam coś czytają, choćby tylko gazetę. Zajęłam miejsce przy wolnym stole w głębi i wyciągnęłam teczkę z torby.

Zawierała niewiele stron, tylko trzy, przy czym tekst na pierwszej — czyżby nie mieli wtedy maszyn do pisania? — był tak drobny, że niemal nieczytelny, jakby napisały go niezwykle małe paluszki. Udało mi się rozróżnić kilka wyrazów — Woodruff, Belle Rouen, sala balowa ale tylko dlatego, że wiedziałam coś o sprawie. Zmrużyłam oczy, żeby przyjrzeć się kartce z bliska, następnie zaś wstałam i podeszłam do biurka bibliotekarki. Tej konkretnej nie znałam zazwyczaj mam do czynienia z przeuroczą panną Ruth Babbit — niemniej poprosiłam ją o szkło powiększające.

To niezwykła prośba — zdziwiła się. Po co ci ono? Może ja bym ci to coś przeczytała? — poprawiła okulary, jakby to były czarodziejskie szkiełka.

A to dopiero. Panna Ruth Babbit n i g d y by tego nie zaproponowała; po prostu dałaby mi to, o co prosiłam.

— Nie, dziękuję pani. Znaczy, wystarczy szkło powiększające. Wiem, że panna Babbit ma takie szkło, widziałam, jak go używała.

Ale ta pani najwyraźniej miała wątpliwości, bo ściągnęła usta w zamyśleniu.

— A co ty takiego czytasz?

Nie do wiary, że mogła być aż tak wścibska! Zastanowiłam się przez chwilę.

— To relacja z wyprawy mojego dziadka do Egiptu. zmarł tam bardzo dawno temu. Przedtem pomagał przy wykopkach grobu.

Na jej twarzy wykwitł uśmiech wyższości:

— Chodzi ci o „wykopaliska”?

Coś podobnego. Ja jej mówię o wyprawie do Egiptu, a ona się czepia jednego nieprawidłowego wyrazu. 

— Tak, tak powiedziałam.

— Nie, powiedziałaś „wykopki”.

Teraz ja uśmiechnęłam się z wyższością:

— Nie bardzo wiem, jak to możliwe, bo to przecież niewłaściwe słowo, prawda? Pewnie się pani przesłyszała. Czy mogłabym wreszcie dostać to szkło powiększające? Proszę?

Widziałam, że naprawdę poczuła się dotknięta, że nie przyznałam się do błędu, jednak nie bardzo mogła drążyć dalej tę kwestię, bo wyszłaby na jakąś policję językową. W dodatku za mną ustawiło się już kilka osób. Sięgnęła więc pod biurko, wyjęła duże szkło powiększające i położyła je na blacie.

— Wstrzymujesz kolejkę — rzekła oskarżycielsko.

Zabrałam szkło, podziękowałam jej nieszczerze i wróciłam do stołu. Byłam zdumiona, że przestała się upierać, by obejrzeć, co czytam. Nie mam nic przeciwko cudzej ciekawości sama jestem ciekawa — ale wścibstwa nienawidzę.

(Martha Grimes, Hotel Belle Rouen)


“TRAGEDY TOWN.” Sitting at one of the tables in the Abigail Butte County Library, I set down that title with as heavy a hand as I could, pressing hard with my pencil, thickening up the letters until I nearly tore the paper.

I spent some moments doing this, as I didn’t know what was to follow. Why not? Hadn’t I just shown the last thing I’d written to Mr. Gumbrel a few days ago? What was it with writing? Did there have to be this feeling you were just born ten minutes ago and didn’t even know that pages had writing on them? That you weren’t supposed to write on air with your fingertip the way real babies did?

I put my head in my hands. It wasn’t that I didn’t know what I wanted to write about; there was plenty of it in my head. I just didn’t seem able to begin, despite that.

I heard a car stop suddenly out on the road, its tires screeching as if to avoid running into something. I hoped Ree-Jane was crossing the street.

I slid down in my chair and stared up at the slow-moving ceiling fan on which a couple of flies were riding as if it were a fly merry-goround. Then I forced myself to sit up and look at my page.

TRAGEDY TOWN: There was music. There was moonlight. There was dancing.

I wished I hadn’t already written that so I could write it now.

There was music. There was moonlight.

Maybe I could continue with that line about families that I’d thought I read or heard somewhere. I wrote down: “All families are unhappy.” No. That was too obvious for anyone to bother writing clown. “All families are happy or unhappy.” No. “All families are unhappy, but differently.” That was okay, but somebody had already written it. But if another writer had written this, I couldn’t use it, not because it would be dishonest, but because somebody would probably recognize it and write a letter to the editor.

So I decided to ask Miss Babbit and took the page up to the desk where she was stamping cards.

“Hello, Emma.”

“Hello.” I told her my problem and read her the line.

Miss Babbit looked a little perplexed, then told me to follow her, and we walked into the fiction shelves. She knew, I think, every book in the library, for it took her exactly one minute back there to find the book she wanted. I considered becoming a librarian. You really knew what you were doing if you were one.

The book she was holding was pretty thick; I read the title on the back: Anna K— Her finger was over part of the name. She read: ” ‘All happy families are alike; each unhappy family is unhappy in its own way.’ It’s by Tolstoy.”

I’d heard of him. I think he was one of the Russians. They were all crazy. “I guess that line is pretty famous, isn’t it?”

She nodded. “Of course, you could use it,

Emma. Just put quotes around it.”

I wasn’t about to give him space in my story.

“Thank you, Miss Babbit.”

She returned to the front and I returned to my fate. I plunked down as if the chair were to blame. 

(Martha Grimes, Fadeaway girl, chapter 61)

konstruowanie postaci | 23 października 2023

Za szybą samochodu wieś rozwijała się jak bela zielonego jedwabiu. Stodoły, domy, zagrody dla bydła. Konie, odganiając ogonami muchy, podchodziły do białego ogrodzenia, żeby popatrzeć. Ciekawa byłam, co je w tej taksówce interesuje. Dom mieszkalny stał o wiele dalej, pewno o jakieś pół mili od szosy, przy prostej jak strzelił polnej drodze, wytyczonej z obu stron następnymi pasmami białego ogrodzenia. Za tym ogrodzeniem pasło się jeszcze więcej koni, więc doszłam do wniosku, że to chyba jakaś hodowla. Po chwili znalazła się już z tyłu, za nami, i widziałam ją tylko w mojej głowie (gdzie widzę większość rzeczy).

Ustaliłam, że Henrietta Simple z rodziną mieszkała na takiej właśnie farmie. Szkoda, że powiedziałam klientom jadłodajni Na Wietrznym Szlaku o jej bracie opóźnionym w rozwoju, bo wydawało mi się teraz, że musiałby zakłócić spokój tej sielskiej scenerii. Ale już za późno, za późno pozbyć się brata, chyba żeby go po prostu zabić. Mógłby na przykład wleźć na drzewo, huśtać się na gałęzi i spaść do potoku.

Potem zaczęłam się zastanawiać, czy William Faulkner nie miał podobnych problemów ze swoimi postaciami. Jeśli stworzył jakąś postać, którą potem znielubił, to czy mógł się cofnąć i ją usunąć? Większość ludzi powiedziałaby: „oczywiście”, ale ja miałam wątpliwości. Mogłoby się zdawać, że jeśli pisarz tak czy inaczej zmontował jakąś postać, to powinien móc się cofnąć i ją rozmontować. Ale może to nie jest takie proste; może rzecz jest o wiele bardziej skomplikowana. Kiedy już raz William Faulkner (a to jest niesłychanie potężny pisarz wystarczy popatrzeć, jaki ma wpływ na Dwayne’a i na mnie: wciąż myślę o Lenie, a przecież przeczytałam ledwie kilkanaście stron) — otóż kiedy już raz cię stworzył, to pozostajesz stworzona. Tak, w dalszym ciągu pozostajesz stworzona, a jeśli cię wyrzucą z opowieści, to po prostu wracasz jako ktoś inny. William Faulkner musiał żałować, że stworzył niektóre postacie. Na przykład tego jegomościa Flema. Wstrętny. Ale też sądzę, że próg wstrętu Williama Faulknera był o wiele wyższy niż mój. O tym warto pomyśleć, jak będę miała więcej czasu: że jakaś postać może się odkleić od stronicy i ruszyć w świat (sprawiając głównie kłopoty), póki William Faulkner nie znajdzie dla niej innego miejsca. Nawet imię tej postaci nie może się zmienić, jak już się ludzie do niej przyzwyczają. Imiona są jak skałoczepy i pąkle, tak przyrośnięte do postaci, że trzeba piły czy siekiery, by je odpiłować czy odrąbać.

(Martha Grimes, Stacja Cold Flat Junction) 

koty | 23 października 2023

Obudziłam się w niesamowitej, różowej ciemności, zastanawiając się, gdzie jestem i co to za rwetes rozlega się nad moją głową. Nade mną mieściła się jadalnia i część kuchni, zapewne więc hałasy – jak się zaraz domyśliłam – oznaczały przygotowania do śniadania (miałam nadzieję, że nie do lunchu!).

Półprzytomna otrząsnęłam się ze snu i zobaczyłam, że w jednej dłoni wciąż ściskam zdjęcie, druga zaś spoczywa na książce o Nancy Drew niczym na świętym mszale, jakby mój śpiący umysł przez całą noc poszukiwał tropów. Na drugim końcu stołu spał zwinięty w kłębek hotelowy kot, który w jakiś niepojęty sposób wśliznął się do Różowego Słonia. Już dawno temu uznałam, że koty umieją rozpływać się w powietrzu i znów przybierać właściwy kształt po drugiej stronie ściany. (…) 

Kot za moimi plecami też się obudził i widząc, że stoję w drzwiach Różowego Słonia, wymknął się na dwór. Jak już mówiłam, koty potrafią przenikać do pomieszczeń i z nich wychodzić całkiem samodzielnie, lecz niech no tylko pokaże się człowiek, można się założyć, że będzie musiał przytrzymać kotu drzwi.

(Martha Grimes, Hotel Paradise)

Right then the hotel cat decided to squeeze through the opening in the door that never closed right unless you pushed or pulled. The cat was gray and had a thick coat, so it was hard to tell if he was thin or fat.

He jumped up on the bench without seeming to move a muscle. I could have said he thought himself up to the bench. Cats were like magicians; they could levitate; they could suspend themselves in air; they could hover in silence.

(Martha Grimes, Fadeaway girl)

wegetarianizm | 11 sierpnia 2023

“„Zjedzmy coś” obznajmił Dziadek i rozruszył samochód. „Jesteś głodny?” spytałem gieroju, który znowu był obiekt seksowny dla Sammy Davis Junior, Junior. „Zabierzcie ją ze mnie” – powiedział. „Jesteś głodny?” – przywtórzyłem. „Proszę!” – zabłagał. Zawołałem do niej, a kiedy nie zarespondowała, podarowałem jej fangę w twarz. Sunęła się na swoją stronę siedzenia, bo już wyrozumiała, co to znaczy wydurniać się z niewłaściwym personą, i poczęła rozpłaczać. Czy czułem się okropnie? „Kiszki marsza mi grają” – obznajmił gieroj, unosząc głowę z kolan. „Że co?” „Owszem, jestem głodny”. „Czyli że jesteś głodny”. „Tak”. „To dobrze. Nasz szofer…” „Możesz o nim mówić Dziadek. To mi nie wadzi”. „Co minie Wandzi?” „Wadzi, powiedziałem. Wadzi”. „Co znaczy wadzi?” „Irytuje”. „Co znaczy irytuje?” „Przeszkadza”. „Znam przeszkadza”. „Czyli możesz o nim mówić Dziadek, tyle tylko chciałem powiedzieć”.


Uczyniliśmy się bardzo zajęci gadaniem. Kiedy zwyobracałem się wspak ku Dziadku, zobaczyłem, że znowu egzaminuje Augustynę. Pośród nim a fotografią panoszył się smutek i nic na świecie bardziej mnie nie przestraszało. „Będziemy jeść” – powiedziałem mu. „Dobrze” – odparł, trzymając fotografię tuż blisko przy swojej twarzy. Sammy Davis Junior, Junior rozpłaczała z uporczywością. „Jest jedna sprawa…” – począł gieroj. „Jaka?” „Powinniście wiedzieć…” „Tak?” „Jestem… jak by to powiedzieć…” „Co jesteś?” „Jestem…” „Jesteś bardzo głodny, tak?” „Jestem wegetarianinem”. „Nie wyrozumiam”. „Nie jem mięsa”. „Po czemu nie?” „Po prostu nie jem, i już”. „Jak możesz nie jeść mięsa?” „Po prostu nie jem”. „On nie je mięsa” – powiadomiłem Dziadku. „Właśnie, że je” – odparł. „Właśnie, że jesz” – powiadomiłem gieroju. „Nie. Nie jem”. „Po czemu nie?” – spytałem go powtórnie. „Po prostu nie jem. Nic z mięs” „Wieprzowiny?” „Nie”. „Mięsa?” „Żadnego mięsa” „Stęku?” Nie”. „Kury?” „Nie”. „A cielęcinę jesz?” „O Boże. Cielęciny ani kęsa”. „A kołbasy?” „Kiełbasy też nie”. Przywtórzyłem Dziadku to wszystko, a on sprezentował mi bardzo wadliwą minę. „Co mu jest?” spytał. „Co ci jest?” spytałem gieroju. „Taki już jestem” – odparł. „A hamburger?” „Nie”. „Ozór?” „Co on mówi, że co mu niby jest?” – zaciekawił się Dziadek. „Prosto taki już jest”. „A kołbasę jada?” „Nie”. „Nie je kołbasy!” „Nie. Mówi, że nie je kołbasy”. „Zaprawdę?” „Tak mówi”. „AIe kołbasa…” „Wiem”. „Zaprawdę nie jesz kołbasy?” „Ani plasterka”. „Ani plasterka” – przywtórzyłem Dziadku. Dziadek zamknął oczu i spróbował otoczyć sobie rękami brzuch, ale nie było miejsca z powodu kółka. Wydawał się, jakby cały aż zachorzał po temu, że gieroj nie chce zjeść kołbasy. „No to niech sam wydedukuje, co będzie jadł. Pójdziemy w najpobliższą restaurację”. „Jesteś szmuk” – powiadomiłem gieroju. „Niepoprawnie używasz tego słowa” – odparł. „Właśnie, że poprawnie – zaprostowałem.


„Co znaczy nie je mięsa?” – zadumiała się kelnerka, a Dziadek włożył głowę w ręce. „Co mu jest?” – zagadnęła. „Komu? Temu, co nie je mięsa, temu z głową w rękach czy tej suce, co sobie przeżuwa własny ogon?” „Temu, co nie je mięsa”. „Prosto taki już jest”. Gieroj zaciekawił się, o czym rozmawiamy. „Nie mają tu nic bez mięsa” – objaśniłem. „On nie je mięsa w ogóle nic a nic?” – ponownie zagadnęła mnie kelnerka. „Zwyczajnie taki już jest” – odparłem. „A kołbasę?” „Nie je kołbasy” – objaśnił kelnerkę Dziadek, zwyobracając głową stąd tam. „Może mógłbyś zjeść trochę mięsa – podsugerowałem gieroju – bo oni tu nie posiadają nic bezmięsne”. „A nie mają kartofli czy czegoś w tym rodzaju?” – spytał. „Macie kartofli? – spytałem kelnerki. -Czy czegoś w tym rodzaju?” „Kartofel klient może pozyskać “łącznie z mięsem” – obznajmiła. Przetłumaczyłem to gieroju. „A nie mógłbym dostać po prostu talerza samych kartofli?” „Że co?” „Nie mógłbym dostać dwóch czy trzech kartofli, bez mięsa?” Spytałem kelnerki, a ona na to, że pójdzie do szefa kuchni i go zagadnie. „Zagadnij go, czy je wątrobę” – powiedział Dziadek.


Kelnerka wróciła i obznajmiła: „Kazali powiedzieć, że możemy drogą ustępstwa dać mu dwóch kartofli, ale tak jak zawsze ich się podaje, znaczy się na talerzu z kawałkiem mięsa. Szef kuchni mówi, że to nie ulęga dyskusji. Klient będzie musiał zjeść mięso”. „Dwa kartofli OK?” – spytałem gieroju. „O, wspaniale”. Dziadek i ja obaj zamówiliśmy po stęku wieprzowym i jeszcze jeden dla Sammy Davis Junior, Junior, która już się stowarzyszała z nogą gieroja.


Kiedy zawitało jedzenie, gieroj poprosił, żebym usunął mięso mu z talerza. „Wolałbym go nie dotykać” – powiedział. Weszło mi to na nerwy aż do maksymalności. Jeśli chcesz znać po czemu, otóż po temu, że postrzegałem, że gieroj postrzega, jakoby był za dobry na nasze jedzenie. Wziąłem mięso z jego talerza, bo wiedziałem, że Ojciec byłby spragniony, żebym tak zdziałał, i nie odezwałem ani słowa. „Powiedz mu, że jutro poczniemy bardzo wcześnie z same rano” powiedział Dziadek. „Wcześnie?” „Żeby mieć jak najdłużej dnia na szukanie. W nocy będzie sztywno”. „Jutro poczniemy bardzo wcześnie z same rano” – powiadomiłem gieroju. „To dobrze” – odparł, wierzgając nogą. Byłem ciężko wstrząśnięty, że Dziadek jest spragniony wymarszować wcześnie z same rano. Nie cierpiał nie spoczywać do spóźna. W ogóle nie cierpiał nie spoczywać. Nie cierpiał też Łucka, auta i gieroja, a ostatnio i mnie. Wczesny z samego rana wymarsz miał go wyposażyć w większą porcję jawy z nami wszystkimi wraz. „Daj mi przestudniować te mapy” – zarządził. Poprosiłem gieroja o mapy. Kiedy sięgał do swojego wombata, znowu wierzgnął nogą, więc Sammy Davis Junior, Junior poczęła się stowarzyszać z stołem, a talerze rozjeżdżać po blacie. Jeden z kartofli gieroja zstąpił do podłogi. Kiedy w nią uderzył, nadał dźwięk. PLASK! Poturlał się i znieruchomiał. Dziadek i ja nawzajemno się zegzaminowaliśmy. Nie wiedziałem, co działać. „Stało się coś straszne” – powiedział Dziadek. Gieroj nadal przyglądał się kartoflu na podłodze. Podłoga była brudna, a kartofel był jeden z dwóch kartofli gieroja. „Coś okropne” – cicho wymówił Dziadek i odsunął na bok swój talerz. „Okropne”. Miał rację.


Kelnerka wróciła ku naszemu stołu i przyniosła zamówione cole. „Panowie życzy…” – poczęła, ale nagle uświadczyła na podłodze kartofel i odeszła z błyskawiczaną prędkością. Gieroj dalej wyświadczał kartofel na podłodze. Nie wiem na pewno, ale zwyobrażam sobie, że zwyobrażał sobie, że mógłby go podźwignąć, położyć sobie wspak na talerz i zjeść, albo mógłby też pozostawić go na podłodze, symulować, jakoby cała ta niefortuna nigdy się nie zdarzyła, zjeść swój jedyny kartofel i pozorować zadowolenie, albo jeszcze też mógłby pchnąć go nogą w stronę Sammy Davis Junior, Junior, która była dosyć arystokratka, żeby go nie jeść, kiedy tak się wylegiwał na tej brudnej podłodze, a zarównież mógłby powiedzieć kelnerce o jeszcze jednego, ale wtedy dostałby jeszcze jeden kawałek mięsa dla mnie do usuwania z talerza, bo on sam mięsem się zbrzydza, a także mógłby prosto zjeść ten kawałek mięsa, który już pozawcześniej z talerza mu usunąłem, i prawdę zarzekłszy, nadziewałem się, że tak też właśnie postąpi. Ale on nie zdziałał nic z tych rzeczy. Jeśli chcesz znać, co zdziałał, otóż nie zdziałał nic. Wciąż milczeliśmy i tylko uświadczaliśmy kartofel. Dziadek wbił w niego widelec, podźwignął go z podłogi i położył sobie na talerz. Rozkrajał kartofel na cztery kawałki i jeden dał Sammy Davis, Junior, Junior pode stołem, jeden dał mnie, a jeden gieroju. Ze swojego kawałka odkrajał kawałek i zjadł. Potem spojrzał na mnie. Nie chciałem, ale wiedziałem, że muszę. Powiedzieć, że nie był przepyszny, byłaby emfaza. Potem spojrzeliśmy na gieroja. Gieroj spojrzał na podłogę, a potem na swój talerz. Odkrajał kawałek ze swojego kawałka i na niego też spojrzał. „Witamy w Ukrainie” – powiedział mu Dziadek i dał mi fangę w plecy, co mnie bardzo urajcowało. Potem Dziadek począł się śmiać. „Witamy w Ukrainie” – przetłumaczyłem. I też począłem się śmiać. Następnie począł się śmiać gieroj. Śmialiśmy się bardzo gwałtownie poprzez długi czas. Posiedliśmy uwagę każdego persony w restauracji. Śmialiśmy się z gwałtem, a potem z jeszcze większym gwałtem. Uświadczyłem, że każdy z nas wytwarza w oczach łzy. Dopiero dużo później wyrozumiałem, że każdy śmiał się z inny powód, z swój własny powód, i że żaden ten powód nie miał nic a nic wspólne z kartoflem.”

(Jonathan Safran Foer, Wszystko jest iluminacją)

wątku biblioteki ciąg dalszy | 27 lutego 2023

„Maria o śmierci Pawła dowiedziała się w bibliotece. Właśnie przeglądała nowości, kiedy w ucho wpadły jej strzępy rozmowy toczonej przy półce z romansami.

– Czternaście lat chłopak miał – mówiła starsza kobieta trzymająca w rękach książkę Rodziewiczówny. – Ludzie to teraz zupełnie bez sumienia są, że takie dziecko…

– Podobno po głowie go bił kamieniem – odpowiedziała druga, nieco młodsza. – Matka syna nie poznała, kiedy pokazali jej ciało.

Maria złapała na chybił trafił grubą powieść i podeszła z nią do biurka, za którym urzędował mężczyzna w okrągłych okularach. Zbliżał się do czterdziestki, miał włosy piaskowego koloru z wyraźnymi zakolami i twarz, która odlegle kojarzyła się z twarzą jakiegoś aktora. Zwracał uwagę, bo odkąd Maria pamiętała, w bibliotece pracowały same kobiety.

Podała mu kartę biblioteczną i książkę.

– Lubi pani powieści historyczne? – zapytał, zerkając na tytuł, po czym rzucił jeszcze okiem na kartę. – Pani Mario?

– Tak. – Maria daleka była w tej chwili od myślenia o jakichkolwiek powieściach. – Podobno zginęło jakieś dziecko? Wie pan coś o tym? 

(…)

Maria, odkąd pamiętała, czuła się w bibliotekach dobrze. Lubiła zapach drewna, kurzu i starego papieru, a także tę specyficzną, jakby uroczystą ciszę, która nawet najmłodszych skłaniała do tego, by zniżali głosy. Trochę jak w kościele, tyle że tam było zimno i ponuro, podczas gdy biblioteki zawsze wydawały jej się pełne przyjaznego ciepła. W dzieciństwie i latach nastoletnich uciekała tu, kiedy pokłóciła się z ciotką albo gdy dokuczały jej koleżanki w szkole – świetnie pamiętała wszystkie te miłe dni, które spędziła przy stoliku, przeglądając najnowsze numery “Świata młodych”, “Kina” czy “Przyjaciółki”. Nawet potem, gdy dorosła i wyjechała na studia, często przeciągała chwilę wyboru książki w warszawskiej bibliotece, przechadzała się wzdłuż półek, sunąc palcem po zakurzonych grzbietach, odczytywała tytuły i z sennym zadowoleniem wsłuchiwała się w ciche tykanie zegara. Dzisiaj jednak nawet zapach papieru i cisza nie przynosiły ukojenia.

Zamknęła oczy. Znużenie napływało falami, stopniowo zatapiając jej ciało, pod powiekami wciąż piekły niewypłakane łzy, a w ustach miała metaliczny posmak, jakby ssała starą monetę. (…)

Wczoraj zginęło kolejne dziecko. (…)

– Dobrze się pani czuje? – Z zamyślenia wyrwał ją głos bibliotekarza, który uśmiechał się pokrzepiająco.

Zimowe słońce odbijało się w jego okularach, cisza w bibliotece przygniatała Marię, jakby pochowano ją głęboko pod ciężką zmrożoną ziemią.

Z trudem zdobyła się na to, żeby odpowiedzieć.

– Tak… Nie, nie wiem.

– Mogę w czymś pomóc?

Ściskała w rękach książkę, Czarnego księcia Iris Murdoch. Czy nie pożyczała jej wcześniej? Nie pamiętała. Zresztą wszystko jedno. (…)

– Czy mogłabym… mogłabym zajrzeć do “Głosu” sprzed mniej więcej ośmiu lat?

– Tak, oczywiście. – Bibliotekarz wciąż się do niej uśmiechał, ale nie znajdowała już w tym uśmiechu pokrzepienia. – Proszę za mną. Nazywam się Robert Langier, nawiasem mówiąc. Uznałem, że skoro znam pani imię i nazwisko, możemy oficjalnie się sobie przedstawić.

– Miło mi – mruknęła odruchowo.

– Widzę, że często pani u nas bywa. Lubi pani czytać?

– Tak, oczywiście.

Czego ten człowiek od niej chciał? Prowadzenia niezobowiązującej pogawędki o literaturze było ostatnim, na co Maria miała w tej chwili ochotę.

– Może pozwoli się pani zaprowadzić w jakieś spokojne miejsce, żeby porozmawiać o naszych ulubionych lekturach? – Wciąż wyglądał jak wcielenie uprzejmości, ale było coś w jego oczach, jakaś natarczywość, która sprawiła, że Maria cofnęła się odruchowo.

– Nie, ja… Dziękuję. Nie mam… Nie mam teraz czasu.

– Rozumiem. Myślałem, że przy tym całym zamieszaniu wokół pani osoby przyda się pani towarzystwo kogoś życzliwego, ale skoro woli pani być sama, nie będę się narzucał.”

 (Anna Kańtoch, Łaska)


„Малою я нишпорила всіма можливими міськими бібліотеками, просто щоб відчути безмір людського розуму. Згадуючи себе із роззявленим ротом і допитливим поглядом, я впадаю в жаль і гордість одночасно. Гордість за себе тодішню і жаль за теперішньою.

Місцеві бібліотеки не відзначалися якимись унікальними фондами, були радше бідними, ніж задовільними, але я захоплювалася їхніми колекціями і кожного разу затаювала подих від нетерпіння зробити чергову книжку своєю, всмоктати ії, як шкіра всмоктує накреслену в профілактичних цілях решітку з йоду. Передчуття книжки було таким самим важливим, як і пізніше її прочитання, іноді навіть важливішим.

Я була записана у всі без винятку міські бібліотеки, навіть районні, де крім щоденних газет, кількадесяти засмальцьованих детективів і полички з радянськими енциклопедіями, більше нічого не було. Мені здавалося, що в цих забутих цивілізацією куточках можуть ховатися невідомі дослідникам скарби, якісь загублені давньоруські манускрипти чи дорогоцінні середньовічні інкунабули. Можливо, я була би добрим археологом. Шукаючи, я нічого не знаходила, але ніколи не втрачала надії знайти.

У районних бібліотеках працювали добросердечні жіночки в окулярах із товстою оправою, одягнені в сіре або коричневе, іноді з величезними, бездоганно заплетеними ґулями волосся на потилиці й пухкими родимками на підборідді. Їхня затишна присутність надавала зазвичай крихітним приміщенням майже сімейної атмосфери. Я почувалася тут як удома, особливо коли бібліотекарки — їх було завжди дві — бралися підливати вазони чи розгортали заздалегідь приготовлені пакунки з обідом. Я сиділа просто перед ними в так званому «читальному залі», що складався з двох зсунутих докупи столів, і порпалася в радянських енциклопедіях, наприклад, тоді як бібліотекарки наминали свій обід за невимушеними теревенями із підстаркуватими завсідниками. З пакунків доносився апетитний дух смаженої картоплі, обов’язково з кислим огірочком, чи плову без м’яса, але з томатною пастою, і мені викручувало порожній шлунок від голоду навиворіт.

Пригадую, як одного разу я прийшла до них із завданням від учительки біології написати реферат про око хруща.

Бібліотекарки розгублено перезирнулися: «Око хруща?» — і взялися переривати все, що мали про хрущів, аж до українських народних пісень, але про самі хрущеві очі так нічого й не знайшли. Навіть забули пообідати. Мені досі соромно перед ними, бо насправді я неправильно розчула завдання і мала написати реферат про око КЛІЩА, а не хруща. Вчителька біології натякала, що кліщі якісь дивовижні істоти: під час статевого дозрівання в них виростає додаткова, четверта, пара ніг, а очі рішуче відрізняється від очей всіх інших живих істот — чим саме, я так досі й не дізналася.

(…)

Колись, приміром, я регулярно ходила в музичну і медичну міські бібліотеки, хоч ані з музикою, ані з медициною не мала нічого спільного. Кожної суботи, вже в старшій школі і під час навчання в університеті, я також забігала до бібліотеки іноземних мов — це була моя улюблена, завжди порожня — просто, щоб поблукати між рядами стелажів. Здавалося, ніби я гуляю мініатюрним глобусом або церквою, а всі ці книжки, французькі, італійські, німецькі — ікони із зображеннями чужих богів, їхні священні писання. Моє невігластво не применшувало їхньої божественності. Я вивчала англійську як іноземну, але читати нею так ніколи й не змогла. Попри це я досхочу набирала в бібліотеці англійських книжок (максимально дозволялося шість), наприклад «Джейн Ейр», «Алісу в Країні Чудес», «Доріана Ґрея», мільтонівський «Втрачений рай» з химерними ілюстраціями Доре, англійський переклад індійських Вед і ще якусь із гарною обкладинкою, і тягла все це добро додому. Там книжки лежали увесь наступний тиждень на столі, немов на олтарі, нечитані, я ж тільки з благоговінням гладила їхні палітурки і розглядала картинки, якщо такі були. Наступної суботи вирушала за новою партією:

— Прошу оповідання ОʼГенрі і Честертона. І ще Марка Твена. І «Володар мух» Ґолдінґа.

Молода бібліотекарка, випускниця факультету іноземних мов, порадливо і без тіні єхидства зауважувала, що «Володаря мух» я вже брала двічі у цьому році й один раз у минулому.

— Нічого, — відповідала я не змигнувши оком, — хочу освіжити в пам’яті.”

(Таня Малярчук, Забуття)

2021 (4)

01/10

czytelniczka oddawała Weekendowy kurs szybkiego czytania (między innymi) i zapłaciła 20 zł za przetrzymanie książek. cisnęło mi się na usta: widzę, że kurs się nie przydał | Na filmie w witrynie internetowej Uniwersytetu Dickinsona siedzą na tle domu w Rutheford, na ławeczce wśród kwiatów, i opowiadają, jak stworzyli tę szkołę. Najpierw mówi on, potem ona, potem znowu on, pomagają sobie spojrzeniami i ruchem dłoni i mimo że powinni patrzeć do kamery, naprawdę wpatrzeni są w siebie (o małżeństwie Petera i Sally Sammartino, którzy zapoczątkowali budowę muzeum na Ellis Island, Wyspa Klucz 252)


02/10

jeszcze nie odkryty, a już zapomniany klasyk (M. o próbach literackich S.) | to niezwykły duet polsko-francuski, a w zasadzie trio, jeśli zsumować wszystkich muzyków (Rafał Księżyk w audycji Nokturn z 10.04.2018, słuchamy w drodze do Buska) | Natalka pracuje w Avonie?; a to jest jej jedyna praca (J)? | jak to jak to jestem zmęczona? jakbyś wstał o 7.00, to też byś się tak czuł (M). na szczęście wstałem trochę wcześniej (S)


03/10

informuję, że istnieje możliwość stołowania się na plebanii; środki uzyskane w ten sposób zasilą pracę budowlane (z ogłoszeń parafialnych w kościele św. brata Alberta w Busku) | kasztany, żółte liście na drzewach, uschnięte miedziane chrzęszczące pod stopami i błogosławione złote jesienne światło w drodze z kościoła | no daj, już daj, mogę? nie wyrywam Ci z przodu ust (S, któremu chcę oddać resztę zupy, ale mam opory moralne ze względu na jego odchudzanie)? | co tam mężu masz do pranka (M)? skarpetkę lewą (S, zdejmując skarpetę). a prawą nie (M)? w prawej to jeszcze pochodzę (S)


04/10

makrelę wziąłem tę podłą (S). czemu tę podłą (M)? bo mam na nią smaka (S, robimy zakupy w Lidlu)


05/10

przynajmniej wiemy, ile w narodzie jest społeczeństwa; mało (konkluzja jednego z organizatorów protestu przeciwko polityce rządu wobec uchodźców – nazwijmy ją po imieniu – torturowaniem; na protest przyszło jakieś 50-60 osób, nic dziwnego, skoro tylko dla 10% Polaków śmierci uchodźców przy granicy są problemem)


06/10

od powrotu z Gruzji ta wciąż daje o sobie znać. najpierw zobaczyłam afisz chóru Rustavi na przystanku, potem w poszukiwaniu miejsca, gdzie można kupić chaczapuri znaleźliśmy (na razie tylko na mapie) restaurację Sakartvelo i gruzińską piekarnię w Piotrowicach, zresztą tuż obok Old Timers Garage, w którym byłam kiedyś na grudniowym bibliotecznym wyjściu do teatru, następnie Ciocia Agi kupiła nam chaczapuri w piekarni Megobrebi w Tychach (zdziwiliśmy się, bo było z ciasta francuskiego, ale to po prostu chaczapuri penowani), w końcu sklep/bistro gruzińskie  Szoti samo nas znalazło na trasie nielegalnej części protestu przeciwko sytuacji na granicy (jest tuż obok biura Morawieckiego, nie ma jej za to jeszcze na Mapie Google), była jeszcze audycja w 357 albo NŚ o sytuacji politycznej Gruzji (akurat aresztowano tam Saskaszwilego), a piosenka Ketewan Meluy wysłuchana dziś rano w radiu kojarzy się zdecydowanie bardziej z Kutaisi niż z Pekinem


07/10

co mówi (S)? jak co mówi? do żony tak bezosobowo (M)?  bezosobowo? osoba trzecia liczby pojedynczej (S) | a A. pojechała na Wilkowyje, do okulisty (M). Wilkowyje (S)? w Tychach; a tam ciemno, autobus nie przyjeżdża, wilki wyją, psy szczekają dupami (M). aha, psy szczekają spod ogonów (S)


08/10

teraz będą się całować całą noc (S, oglądamy niedwuznaczną scenę w serialu “Receptura”)


09/10

pomiarek (S, dzwonią budziki o 6:20). pomiarek? teraz? teraz to ja się do swojego męża przytulam! wczoraj nie mogłam, bo już spał jak kamień w wodę (M) | kotek nie chciał do Babci (M)? chyba nie, jak wychodziłem, to leżał (S). co go tak zmęczyło (M)? głód; ci, co cierpią głód, to leżą, nawet się śpiewa: “powstańcie, których dręczy głód” (S (Silny jest na diecie)) | ci Gruzini to mają przedziwne dania… kaczapuri (babcia R). bo to na cześć Kaczyńskiego (S)


10/10

powiedziałabym, że ci, którzy mają bicki i ćwiczą na siłce, to są zupełnie inni ludzie niż pakują w pakerni, chociaż robią to samo (prof. Katarzyna Kłosińska o nowych słowach na Śląskim Festiwalu Nauki) | wygraliśmy 5:0, ale trzeba szukać pozytywów ([w meczu z San Marino]; usłyszany dziś przykład absurdu językowego  przywołany przez Artura Andrus w rozmowie z Katarzyną Kłosińską) | i znaleźli go, że leżał w łóżku bez oznak żadnego życia (trudy pracy tłumacza na żywo na wykładzie badaczki Van Gogha) | obserwując dwie tłumaczki języka migowego komunikujące się w nim po wykładzie Rusinka (jedna z nich tłumaczyła wykład) – w zgiełku i na sporą odległość – myślę o zaletach posługiwania się językiem migowym: można powiedzieć coś na odległość, będąc rozdzielonym tłumem od rozmówcy, w hałasie i w dodatku jest mała szansa, że ktoś z tłumu ten komunikat zrozumie | im więcej zamówisz, tym więcej dostaniesz; ciekawe, nie (S, wyciągnąwszy z zimowej kurtki ulotkę pizzerii Dominium/Domino’s)?


11/10

kiedy słyszę zwykłe uwagi o pogodzie (“założę zimową kurtkę, w nocy było -1”), ściska mi się serce na myśl o uchodźcach, małych dzieciach w klinczu na granicy [np. tym jednym z czworga (chłopcu? dziewczynce?) z zabandażowanym okiem przepchniętym w nocy na białoruską stronę puszczy]. czy to się wreszcie skończy? ile można przeganiać głodnych, wychłodzonych, często chorych ludzi tam i z powrotem w deszczu, zimnie, na mrozie? | czuję się jak kot, który nie wie – wejść czy nie wejść (S. zastanawia się, czy wjechać na miejsce parkingowe (wąskie)) | chciałbym, żebyś wiedziała, że dla mnie ta noc to była wszystko (Tomek do Zosi w “Recepturze”, próbuje ją przekonać, że to nie był błąd). no to więcej ci nie trzeba, chłopie (S)


12/10

a coś w podobnej klimatyce (czytelniczka, szukująca dla córki czegoś podobnego do Więźnia labiryntu)?


13/10

trudno o bardziej przedmiotowe traktowanie ludzi. bo czym innym, jak nie rzeczą, musi się czuć osoba przepychana tak jak Ahmad, 18 razy z jednej strony granicy na drugą, czekająca już tylko na śmierć? | poza tym jestem nieprzytomny, bo nie spaliśmy znowu do nie wiadomo której godziny (S). ty spałeś (M). a chrapałem głośno (S)? nie (M). no to co to był za sen (S)? | ciekawe, czy w niebie się je  (A). | wczoraj na Tysiącleciu starsza kobieta wypadła z okna. nie żyje (I). jak wypadła z okna, to chyba specjalnie (M). podobno to był przypadek (A). jak można przypadkiem wypaść z okna (M)? pewnie  myła okna (I). tak się kończy sprzątanie (A)! | Nie popędzaj mnie. Nie dalej-więcuj mnie. (z “Małego Ponurnika Kłapouchego”) | jesteś najbardziej uroczym sztywniakiem, jakiego w życiu spotkałam (Maria do Michała w “Recepturze”). bo mnie nie widziała (S)


14/10

ta kawa jest dobra, nie ma takiego posmaku paskudności (M). nie będą nam Francuziki mówić, co mamy pić (S, poprzednia kawa z cykorią zawierała mleko w proszku i była prezentem z Francji) | o nie, dzisiaj czwartek, I. będzie (M). u mnie w pracy kochanie codziennie ktoś jest (S). sypiesz bonmotami jak z rękawa, może ty powinieneś pracować na scenie? masz znajomości w kabarecie, może cię na  halabardnika wezmą (M)? mógłbym być halabardnikiem, mam postawę, aparycję, urodę (S)


15/10

ta kawa jest dobra, nie ma takiego posmaku paskudności (M). nie będą nam Francuziki mówić, co mamy pić (S, poprzednia kawa z cykorią zawierała mleko w proszku i była prezentem z Francji) | o nie, dzisiaj czwartek, I. będzie (M). u mnie w pracy kochanie codziennie ktoś jest (S). sypiesz bonmotami jak z rękawa, może ty powinieneś pracować na scenie? masz znajomości w kabarecie, może cię na  halabardnika wezmą (M)? mógłbym być halabardnikiem, mam postawę, aparycję, urodę (S)


16/10

ale słyszałeś moje pytanie (M, skonsternowana usłyszeniem Serc Gwiazd Darii Zawiałow w 357)? czy to jest Trójka (S). popatrz, jak to jest, człowiek dalej ma w tyle głowy, że Trójki słucha; a to już dawno nie jest Trójka (M). dwadzieścia lat (S) | ostatnio było pytanie, jaki był twój ulubiony przedmiot w szkole (S). kanapka (M)? odpowiedziałem, że moje ulubione przedmioty leżały poza szkołą (S)


17/10

jedynie Silny dzielnie wstaje o tej godzinie i przypomina o kiełbasce; prawdziwy budzik (S, jest 6:20)! myślisz, że mógłby w zegarynce pracować (M)? tak, w zegarynce pobudce (S)! | no, co kocie, jesteś taki smutny czy zaspany? czy po prostu jesień? (S. do Silnego) | książki były podpalone, pocięte, popisane, zniszczone; różne były przejawy tej troski o suwerenność polskiego narodu (oglądamy na yt zapis Aukcji okaleczonych książek Olgi Tokarczuk na wrocławskim Bruno Schulz Festiwal) | skąd ty ten ruski rock znalazłaś?  tyle tych stacji jest w telefonie; raz na ruski rock, nawet się tak mówi (S). skoro można raz na ludowo… (M) | nie wiem, bo ja tylko spoiler widziałem, to znaczy nie spoiler, zajawkę (S, indagowany na temat fabuły nowego “Wesela” Smarzowskiego) | proponuję, żeby osoba, która płaci, już płaciła; ja muszę się jeszcze wysikać (M). ja jestem osobą płacącą, a ty sikającą, OK (S, po obiedzie Pod Belkami, spieszymy się do Dominikanów na 18.00)? | lubię, że lubisz po łacinie (S. o moim upodobaniu do łacińskich śpiewów podczas mszy)


18/10

i jeszcze chciałam zapytać, czy macie lekturę, chyba “Mój złośliwy cukiereczku” (czytelniczka)? chodzi pani o “Cukierku, ty łobuzie” (M)? | inne pomyłki godne odnotowania: “Królewska heteryczka” zamiast “Królewskiej heretyczki” i  “Ke wide” zamiast “Quo vadis”


19/10

dzisiaj się ważyliśmy z kotem i wyszło 105,5 (S, z dumą). czyja to zasługa (M)? no właśnie nie wiem, raz było 99,2, raz 99,4, a jemu zawsze wychodziło 105,5 (S). ciężkie bydlę (M) | to mówisz, że nie podchodzi ci ten bigos (S)? nie jest zły, ale… (M). nie urywa odnóży (S)?


20/10

biedni czytelnicy, upomnienia im wysyłacie (A. do I. jako reprezentantki F30). a wy nie wysyłacie (I)? my im wysyłamy pocztówki dźwiękowe, z nagraniem “Oddaj książki, oddaj książki, bo ci włożymy w cement rączki” (A)


21/10

ostateczny krach moich wyobrażeń o H, chociaż w roli flecistki z Hameln jest bardzo przekonująca


22/10

nie ma do wyboru męskiego lektora (S, włączyliśmy pierwszy odcinek “Sprzątaczki”)? o, widzę, że ukryty szowinizm (M). czemu od razu ukryty (S)? | are you police or good angels?- zapytał aktywistów Fundacji Ocalenie mężczyzna, który wyłonił się z lasu, gdzieś na Podlasiu; myślę, że równie dobrze mógł zapytać: are you police or God angels (podobieństwo brzmieniowe jest bardzo duże) | przed snem myślę o tych z grupy uchodźców, zamkniętych od sierpnia w klinczu w Usnarzu, którzy po desperackim ataku na druty zostali zabrani przez SG i w końcu wypchnięci za te druty na białoruską stronę. myślę zwłaszcza o Mariam i jej kocie (wiemy, że nazywa się Fijuz i że Mariam z mamą nie chciały go ze sobą zabierać, kiedy uciekały z Afganistanu, ale Fijuz uparcie za nimi szedł). nie wiem, czy Fijuz wciąż jest z Mariam, nie wiem, czy w ogóle żyje. karcę siebie, że w tym bezmiarze ludzkiego nieszczęścia najbardziej przejmuję się kotem. ale to nieprawda. los wszystkich uchodźców, którzy mieli nieszczęście znaleźć się w zonie (to bardzo pasujące tu słowo) budzi mój głęboki sprzeciw, najpierw wściekłość, teraz już tylko ogromny smutek (o ile wcześniej żałowałam, że nie mogę na fb zareagować na wiadomości z zony jednocześnie emotką złości i łez, teraz po prostu wybieram łzy). ale wizerunek dziewczyny z kotem ma w sobie po prostu coś niesłychanie emocjonalnego. kot na czyichś ramionach kojarzy się z ufnością, ciepłem, bezpieczeństwem, domem, czułością. bardziej niż cokolwiek innego uświadamia, że uchodźcy to ludzie dokładnie tacy sami jak my, że równie dobrze mogłam to być ja. myślę o tym w chwili, gdy na kołdrę wskakuje nasz kot, rozmruczany, syty i bezpieczny.


23/10

kocie, czemu ty jesteś taki czujny jak Lewandowski? każdą sytuację wykorzysta, żeby strzelić gola (S; 5:50 dzwoni budzik, Silny domaga się kiełbaski) | razem z kotem ważymy 105,5, bez kota 99,1, czyli kot waży 6,4; kocie, musimy cię jeszcze raz zważyć, bo to jest wynik niepoprawny politycznie (S, i potem: kocie, co się tak wczoraj najadłeś?) | kocie, kiedyś kiełbaskę dostawałeś za darmo, a teraz w nagrodę, wychodzi na to samo, ale teraz się musisz zasłużyć (S) | ja mogę goły na miasto wyjść, bylebym miał obrączkę, to wtedy się czuję ubrany (S) | nie chcę czuć wyrzutów sumienia, że mam normalne życie, w którym śpię w łóżku, w ogrzewanym mieszkaniu, jem rano śniadanie i piszę z pracy do męża, żeby spakował bakłażana do plecaka CABIN0. a widząc takie wiadomości na instagramie, mam [znaleziono kolejne zwłoki, w stanie rozkładu]. przechodzenie od wymiany SMSów na temat tego, co dzieje się przy granicy do kwestii, ile saszetek mokrej karmy zjadł kot (i ile jeszcze może zjeść) jest upiorne.


24/10

trzeba zrobić zakrapianko; sprowadź kota (M). chodź Silny, Pańcia cię zaprasza; kot jest teraz na dywaniku (S). u kogo (M)? u siebie (S) | Gdy w prawo spojrzysz, nie zwalniając kroku,/ Szyb kopalniany zobaczysz z boku. różnie jest w tych questach, koleżanko, kolego, ale zboku? (S. czyta quest) | to różnica jak między światłem a cieniem (S). jak między młotem a kowadłem (M) | w tym tygodniu do DA Gniazdo można przyjść m. in. na spotkanie “Boży lifestyle czy autentyczny świadek wiary”


25/10

lubię myśl, że kula silikonula, ulubiona zabawka Silnego (zastygły kawałek silikonu z rozwalonej tubki, której użyliśmy do zaklejenia urny) jest prezentem dla kota od Zosi. oczyma wyobraźni widzę psotną małą dziewczynkę, która na pewno pokochałaby Silnego. i na pewno rzucanie kotu silikonuli odbijającej się w zupełnie nieprzewidzianych kierunkach, sprawiłoby jej radość. frajdę! | w drodze do pracy niesamowite misterium jesieni (taką przejrzystość powietrza i takie światło widuje się w innych porach roku tylko porankami) – żywy dowód kruchego piękna świata | czy można u was płacić kartą (czytelniczka, jestem na zastępstwie na F25)? niestety nie, ale może pani następnym razem zapłacić (Agnieszka). nie, ja zapłacę, pożyczyłam od syna 10 złotych, ale on o tym nie wie (czytelniczka)


26/10

a ona była na pastwisku (M)? nie, w sto.., no, w tym domu dla krów (A)


27/10

niektórzy mają węża w kieszeni, a ja mam w majtkach (S, o poranku, z dumą) | ale kot nasmrodził (S). powiedz mu, że w tych godzinach to nie jest pokój kuwetowy, tylko pracownia Malarza Seby; albo lepiej powieś kartkę na drzwiach: Rysuję komiks. Kot proszony o załatwianie się na własną rękę (M) | o, masz okazję zobaczyć, jak kot się zawsze do mnie przymizia przy umywalce (M) | już jest gotowy do wyjścia (pani w poczekalni u weterynarza o czarno-białym kocie na smyczy siedzącym pod drzwiami). od początku jest gotowy do wyjścia (właścicielka) | A dlaczego okulista? Nie widzi co je? I dlatego tyje (R. na WhatsAppie pyta o Silnego)


28/10

jak on śpiewa “hej Polaki, w górę ptaki” , to chyba chodzi mu o orły, o te orły bieliki, nie (S)? | w drodze do pracy podziwiamy wschód słońca nad Marokiem | “Kicia Kocia ma braciszka Nunusia!” (mama małego czytelnika przy półce z nowościami, wykrzykuje radośnie). co za wspaniała wiadomość (M, przy ladzie)! | prosimy o więcej literatury budowlanej (ta sama mama przy odbiorze Dyplomu Małego Czytelnika)


29/10

w tym mieszkaniu jest taki fengszuj, że człowiek dostaje pierdolca od wydzierania się (S). to się nazywa duże mieszkanie (M). jak ten architekt to zaprojektował, tu się dźwięki załamują na zakrętach, a potem to wpływa na życie – zawodowe i inne niwy (S) | daj mu trochę do zjedzenia (M). a co ja mu daję, do picia (S)? daj mu trochę na palcu (M). no tak, on myślał, że to dla innego kota; on jest szlachcic, ma swoją dumę i nie będzie z miski jadł, jeszcze będzie się schylać!; [po chwili] słyszy sygnał karetki czy czegoś i się zamyśla; no weź tę miskę dokończ, bo wstyd przynosisz Pańciowi (S) | Pani Asia napisała do Mariana, że prawdziwy słuchacz Trójki słucha obu radiów [Marian: to urocze było] i że jest patronem 357 [Marian: patronką jest pani, patronką], ale jak finanse jej pozwolą, to będzie i ich – piszę w SMSie do S, który pojechał z kotem na zastrzyk | super było radio Józef, bo nie musiałem Trójki słuchać (S) | musimy wsiadać, bo mam ściągną windę na wyższe  piętra (M). wciągną (S). ale ściągnąć można na przykład pomoc – wszystko jedno, z dołu, góry, lewa, prawa (M). czyli zewsząd; ja nie mogłem znaleźć na mapie Wyszkowa, bo myślałem, że jest pod Warszawą (S) | kochanie, patrz, jak on to je (S, Silny pochłania puszeczkę alpha spirit indyk z truskawką). no, jak będziemy wydawać 18 zł dziennie na trzy puszki, to będzie jadł bez problemu (M) | kot mówi, że na obiad dla siebie wydaliśmy dzisiaj 53 zł, więc jemu też się należy (S) | żona to skarb: wysłucha, pocieszy, poklepie, przytuli, zapisze co lepsze kawałki (S)


30/10

śnił mi się koszmar, chcesz wiedzieć jaki, bo to śmieszne (M)? już idę (S). śniło mi się, że wyrzuciliśmy Silnego z domu i potem go odwiedzaliśmy i ty go zważyłeś na ławce w parku i ważył 6 kg, a ty powiedziałeś, że środowisko zewnętrzne inaczej na kota oddziałuje i ja cię wtedy prosiłam, żebyśmy go wzięli do domu; miał takie wyłupiaste oczy (M) |  mówisz, że Lunia to wszystko paskudztwo zje (S)? zje (M). Lunia łyknie, nawet nie poczuje; [później] on bardzo dużo liże, a to nawet nie wchodzi na ten język, on się narobi, narobi…; kocie jak to zjesz, to masz pół saszetki zaliczone (S). a na jaką ocenę (M)? a może to on jest ten profesor, co tym karmom wystawia ocenę (S). to chyba wszystkie mają niezaliczone (M) | schudłem już półtora kota (S) | ABBA oficjalnie kończy działalność (S). to oni jeszcze żyją (M)? | David Bowie mnie nie ruszał, bo był głupio ubrany; myślałem że to jakiś dyskotekowy muł, a teraz okazuje się że był wielkim artystą (S) | Silny, oni cię tu znają już; po głosie cię poznali (S. tłumaczy  nam, dlaczego bramki na autostradzie same się otworzyły) | czarne karo; albo dzwonek; ale dzwonek to trochę słaba nazwa dla samochodu, którym można w coś przydzwonić; musi być Bandyta (S, szukamy imienia dla Meganki, inne typy: Nicpoń – podobno renault mają złą reputację, Frycek, Bruce Liu albo Brutal na cześć zakończonego niedawno konkursu szopenowskiego) | i umrze z głodu i będzie miał nieodwracalne zmiany zdrowotne (M, o znerwicowanym Silnym pod łóżkiem w sypialni). jak umrze to na pewno (S)


31/10

wcina jak szalony, tak w skali od 1 do 10  na 7 (S, Silny je biokaczkę) | widzisz, z kukurydzy wszystko można zrobić (M, w drodze do Międzylesia mijamy Goświnowice, gdzie produkują bourbon, pachnie mamałygą). na na Tysiącleciu z kukurydzy bloki budują (S) | chce mi się sikać (M). nawet MOP-a nie ma (K). a co, ten mop będzie potrzebny, żeby po mnie posprzątać (M)?  gdzie teraz jedziemy (M)? na cmentarz (R). do szklarni (M)? jesteśmy w bystrzycy, nie widzisz (R)? nie widzę, bo siedzę w telefonie (M). masz bardzo duży telefon, jak się do niego mieścisz (R) | najlepsze są te dyskusje, czy znicz przesunąć dwa centymetry w prawo, czy pięć w lewo (M) | bo ja wcale nie jestem taki głupi, tylko cwany (Piotruś) | orgia jesiennych barw, niesamowitego świata i piękna krajobrazu w Międzylesiu (plus genialny pomysł wyprawy do rzeki po kamienie) | jak się rozstał z dziewczyną, to sobie sukę kupił (koleżanka opowiada cioci Basi) | teraz to już wszystko jest wymyślone, tylko człowieka nie mogą wymyślić; chyba wymyślą (koleżanka cioci Basi)


01/11

to dlatego na fladze Gruzji są dwa kolory: biały i czerwony, bo jest białe i czerwone wino (zastanawia się S)? | kto to widział się tak wyruszać (E)?


02/11

za oknem niedocenieni hiphopowcy obnoszą się ze swoim talentem (jedyne co zapamiętałam że snu to ta fraza do zapisania) | ja wiem, bo ty usłyszałeś w kościele, że każdy może zostać świętym i siedzisz goły jak święty turecki (M. do S) | jestem taka napalona i nie mogę zrealizować zysków z inwestycji długoterminowej, jaką jest nasze małżeństwo (M) | usłyszałem muchę (S). to mój brzuch (M). ty masz w brzuchu muchę (S)? | chciałabym się zapytać o taki tytuł: Gościnny Mikołajek (czytelniczka) | Mateusz, mogę od ciebie niepołamany zieleń jasną (Hania podczas Czytania na dywanie)?


03/11

ja muszę być okropną żoną, prawda (M)? no właśnie nie musisz (S)


04/11

przedświt pulsuje kocim mruczeniem | dzisiaj jedna czytelniczka wypożyczyła pięć książek, w tym Straszną książkę Szustaka, Czyściec w wizjach mistycznych i Prostytutki: tajemnice płatnej miłości (M). ale było powiedziane, że prostytutki i złodzieje wejdą pierwsi do Królestwa Niebieskiego, to może dlatego jest zainteresowana tematem (S)


05/11

jak moja dzisiejsza stylizacja wygląda (S)? zwyczajnie, myślałam, że ubrałeś coś z efektem wow (M). bo ja się tak stylizuję na łachmany (S). taki casual (M). ale żeby się człowiek tak szczerze, prawdziwie, od serca ubrał, to nie, zawsze musi być wystylizowany (S)


06/11

jak fajnie jest w bibliotece (S, siedzimy na zapleczu przy kawie, przed otwarciem). kiedy nie ma czytelników (M)| ty to jesteś taki przyjaciel, a tyle już sierści zostawiłeś w tym domu, że dwa koty z by się z tego zrobiło; na wagę (S. rozmawia z Silnym)


07/11

miłego dnia życzy Małgorzata-Biegańska Hendryk (M. kończy czytać maila przygotowującego do webinaru o budowaniu relacji z kotem). możesz odpisać pani Hendryk, że pozdrawiasz i że kot uwielbia leżeć na Hendryku (S, na którym właśnie wyłożył się Silny)


08/11

czuję satysfakcję – “Kot, który zgubił dom” Ewy Nowak, historia kota uchodźcy, którą wczoraj wystawiłam na regale u dzieci, została wypożyczona – to taki mały zastrzyk poczucia sprawczości, kiedy można zrobić dla uchodźców coś w sytuacji, gdy nie można zrobić (prawie) nic


09/11

wczoraj Panie masowo wypożyczały książki świąteczne (M). byłam wczoraj w Empiku; ile tego mają!; patrz, a na Wielkanoc to mało jest (A). w zasadzie wcale (M). tak samo dla dzieci; i to jest właśnie dowód  na wyższość Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą (A) | tylko pani mówiła, że nie lubi takich rozwleklejszych mamlasów (A. wybiera książki czytelniczce) | a co mam zrobić kiedy kot zjada moje rogale z lidla?; Mam problem z kotką. Wraz z mężem mamy ją od małego. Zauważyłam, jak podczas zabawy ona potrafi się rzucić zazwyczaj na rękę męża, Parę dni temu kicia rzuciła się na rękę podczas głaskania(nagrałam); jak oduczyć kota miauczenia ? dlaczego kot miauczy, mimo że ma jedzenie i niczego mu nie brakuje? (niektóre pytania zadane Małgorzacie Biegańskiej-Hendryk podczas webinaru, o tym, jak zbudować dobre relacje z kotem)


10/11

czemu mnie nie pogoniłeś (M, wstajemy do pracy)? bo jesteś dorosła (S). dorosły nie znaczy dojrzały (M). no właśnie widzę (S) | sprawdzasz erotyczniaku, ile twój brud ważył (S. waży się po kąpieli). nic nie waży (S). no widzisz, nie opłacało się myć (M) | w dyrekcji okazuje się, że w międzyczasie otrzymałam awans na Bibliotekarza | zapłaciliśmy za wszystko (S)? tak; nie wiedziałam, że dysponujemy taką kasą (M). dysponowaliśmy (S, po tym jak zapłaciliśmy gotówką pani ochroniarce za cztery noce w Hostelu Domu Gościnnym Linat Orchim w Łodzi – jesteśmy pierwsi na weekendowym zlocie #lp3 w Łodzi, nie licząc Doliny i Ziuty) | mamy rezerwację na nazwisko Odulińska (M). od (pani ochroniarka w budce na parkingu przed Domem gościnnym Linat Orchim)? od dzisiaj (M). nie, jak się czyta to nazwisko, bo to nie ja zapisywałam (pani ochroniarka) | dzisiaj  chyba pierwszy raz w życiu widzę mezuzę, nie mówiąc już o spaniu w pokoju, na którego drzwiach jest mezuza


11/11

wygląda na to, że się nie rozczeszę i trzeba będzie ściąć do samej głowy (M). na skinheada (S)? tak (M). to dzisiaj akurat jest dzień skinheada; będziesz świętować (S)? | tu jest jak w Batumi (S). tylko nie ma herbacianych pól (M). ale są inne pola (S). no na pewno jakieś są (M). pola do popisu (S) | my byłyśmy w Warszawie i nawet sarenki nie widziałyśmy; to znaczy syrenki (Beata) | może miała inne plany (Ziewcia o Adze). dwa miesiące wcześniej inne plany (Jasza). może planowała i miała plany (Ziewcia) | wyjęłam cienkasy, mówię: hukniesz w płucko (Ziuta opowiada, jak obłaskawiła panów ochroniarzy z budki przy hostelu) | masz nieaktualne dane, sześć (Ziuta odpowiada na pytanie, ile ma kotów); właściwie to od roku szukam białego kota (Ziuta). uciekł (skoczek)? nie, zużył się (Ziuta) |  jak oni na nią mówią (S)? Pietryna, nie mylić z latryną (M). jak otworzyli ogródki po lockdownie to można było pomylić (Dolina) | to są pedułały, są też w organach, tylko tam nie mają kolorów, bo nogi nie widzą oczu (skoczek po tym jak zobaczyliśmy przez szybę nietypowy fortepian w ulubionej knajpie pani prezydent (Komedii)) | ale rozumiem, dlaczego to się nazywa apartament; w porównaniu z tą norą… nie mylić z menorą (M) | mam nieodpowiedni znak zodiaku i co mam teraz zrobić (Ziewcia, przegląda Księgę imion polskich) | zgadza się, okazało się, że nadajesz się do pracy w kontroli jakości (Ziewcia do Magdy). w kontroli, ważna jest kontrola  (Magda) | pracuję w Polskim Centrum Komedii (Dolina). w Sejmie (Adam)? | urzeka mnie “piwniczak”, o którego istnieniu w socjolekcie programistów nie miałam pojęcia


12/11

przedstawiam po kolei: Beata zwana Siostrą, Jasza… (Ziuta przedstawia nas znajomemu w Surrindustriale). siostra tej zwanej (Beata) | zostańcie do niedzieli (S). kotki płaczą (Adam). e tam  (S). dobra, ja płaczę za kotkami (Adam) | wy już wiecie, czy chcecie pizzę czy jedzenie (Ziewcia do Jaszy)? | mam podejrzenie graniczące z pewnością, że słynny pan Nadia z “Pomocy domowej” na swoich obcasach czuł się lepiej niż ja w mokasynach na niskim obcasie, założonych  specjalnie do teatru


13/11

kocyk zarzuciłaś na ramiona, pięknie ci było (Elcia). no co ty, to była chustka z powodu zimno mi (Elusia) | to co, idziecie dziewczyny (Elcia)? idziemy, idziemy (S) | rano: naprawdę Dolina mówiła, że miała się nazywać Sebastian (M)? no, takie były plany (S). ale sprawa się rypła (M). może byłaby kimś zupełnie innym, na przykład kierowcą tira, takim typowym Sebiksem (S). czemu tak źle ją oceniasz (M)? ja tylko mówię, jak imię predy.. (S). determinuje (M). chyba że ma się silny charakter i jest się odpornym (S). a Silny? jak go imię determinuje (M)? Silny jest potężny (S). jest atletą (M). albo przynajmniej zawodnikiem sumo (S) | zalej mi dwie płaskie łyżeczki orzechowej, żeby zostało miejsce na mleko (M). co mówisz? uczysz mnie kawę robić (S)? no, dobra (M). pijesz gorzką czy z mlekiem (S)? | nie wiem, czemu one mówię na to pałacyk, przecież on jak na pałacyk to jest całkiem wyrośnięty (M. o Pałacu Poznańskiego, który idziemy zwiedzać z Jaszą i Beatą). wyrośnięty to jest Pałac Kultury (S) | po wyjściu eksponaty Kingsajz; prośba: nie wchodzimy do buta (pracownica Muzeum Kinematografii) | jeżdżą po świecie, byli na Malediwach (Nicoll o Gandalfie i Basi). może spotkali tellica (M) | poza tym nie prowadziła ostatnio higienicznego trybu życia (Jadźka, analizujemy 4. miejsce Ziewci na turnieju w Gdańsku). jak to? według mnie zawsze była umyta (S) | przecież od roku nie było mnie na kanale (S). przeglądu nie zrobiłeś (Beata)?


14/11

jesteś wspaniała (S). dobrze, że nie powiedziałeś, że jestem wielka; to jest mój ulubiony tekst, jak ktoś mówi mi: Ziuta, jesteś wielka, wtedy odpowiadam: wiem, w domu mam lustro (Ziuta) | zginęła w sierpniu ’42 w Otwocku; w sierpniu? tak, w sierpniu (upewnia się przewodnik po cmentarzu żydowskim w Łodzi, bo to wycieczka stoi przodem do płyty nagrobnej Adeli, matki Juliana Tuwima) | nie chcę na ciebie patrzeć (M, S. robi mi zdjęcie przed bramą cmentarza). to nie patrz, już się napatrzyłaś (S) | Pan Bóg to nie jest automat na snickersy, że wrzucasz piątaka i wylatuje batonik (ojciec Paweł w kazaniu o Sądzie Ostatecznym) | A od figowca uczcie się przez podobieństwo (Mk 13, 28) – piękne zdanie z dzisiejszej ewangelii


18/11

salon książek (zachwycony mały czytelnik po wejściu do biblioteki)! | i co, znalazłeś coś (M)? “Arcydzieło na śmietniku”, jest tu muzyka, reżyseria, scenografia, przekład, wszystko jest, tylko przerwy nie (S. wertuje repertuar Teatru Rozrywki)


19/11

kto ci wkładał obrączkę na tę piękną rączkę (M, z rymów porannych)? moja czcigodna małżonka o kształtnej pupie (S) | kot mnie w drzwiach przepuszcza, co za kot (S)! | kocie, uważaj co mówisz, bo Pańcia zapisuje każde nasze słowo (S). Pańcia to Don Pedro, Szpieg z Krainy Dreszczowców (M)


20/11

ale z ciebie pieszczoch kocie, jak Pańcia, oboje jesteście pieszczochy (S). kupisz nam pieszczochę? będziemy nosić na zmianę (M). Silny jaki obrożę, a ty na nadgarstku (S) | dziś kot na pierwsze śniadanie dostanie kiełbasę (S). w końcu ważne jest nie jak mężczyzna zaczyna, ale jak kończy (M, mając na myśli, że wysokomięsne puszki są zdrowsze) | teraz to poszedłeś już w stronę takiej przesadnej cienkości (M, S. kroi chleb z Liliputowego Wzgórza). bo to dla mnie (S) | co ja mam tu zapisane? ja mam tu zapisane zupę makaronową z makaronem (S). makaranową z makaronem (M)? pomidorową (S). kiedy ja ją jadłem (S)? nie wiem, może w pracy (M). a, to była szpinakowa z ryżem (S) | to niech pani mi przygotuje tego psa kolejowego, bo jeszcze muszę do tego świętego sklepu po medalik iść (czytelniczka przez telefon) | дивне відчуття – чути, як від твоїх кроків в бібліотеці лунає звук підборів (бо цокання підборами явно не належить до моєї буденності) | Babcia nawet auta nie zobaczy, bo będzie ciemno (S). w nocy wszystkie czarne auta są jeszcze bardziej czarne (M) ja go tu widziałem, u nas po Jastrzębiu jeździ taki (pan Zbyszek). ja to trzy samochody miałem w życiu, ale każdego wyprowadziłem z salonu (pan Zbyszek) | życzę wam syneczka, żeby przedłużyć rodowód (pan Zbyszek). syneczka z rodowodem (S) | na drugi dzień już dostała te wagony (pan Zbyszek opowiada jak wysyłał Jolci paczkę z papierosami; “duże przebicie; o połowę”). i kopci teraz jak lokomotywa (S) | oryginał mama! (Pan Zbyszek o podobieństwie S. do Jolci). a wiesz Sebastian co ja robię? bierę to zdjęcie i ją w usta całuję (Pan Zbyszek). ale ja nic Joli nie mówię boby cię ochrzaniła (Babcia R). ale ja przez szybkę (Pan Zbyszek) | cały czas uśmiechnięta; ja na miejscu Marcina to bym cię bardzo kochał, ty byś nie musiała chodzić, ja bym cię na rękach nosił (Pan Zbyszek do M,  rozczulony naszym ślubnym albumem)


21/11

wiesz, czemu Manniak po omacku (S)? bo pierwotnie redaktor Omacek miał prowadzić audycję po 9.00, a Mann miał być po nim; redaktor Omacek nie ma audycji, a nazwa została (S. przytacza dykteryjkę opowiedzianą przez Wojciecha Manna w pierwszym odcinku audycji) | biedna. co ci jest? może musisz dużo wody pić (S. patrzy na moje próby rozluźnienia bolącego nadgarstka) | przecież my mamy zupę od Babci (M, radośnie, odkrywając w lodówce słoik z pomidorową i pojemnik szczelnie wypełniony makaronem). jesteśmy ustawieni do końca miesiąca (S) | zjadłem dzisiaj kawę z mlekiem i cukrem i eko jogurt (S). to sobie pojadłeś, mężu (M) | Ja jestem Alfą i Omegą, mówił Pan Bóg, Który jest, Który był i Który przychodzi, Wszechmogący ((Ap, 18) z dzisiejszej Ewangelii) | ta ostatnia godzina u Mannów jest trochę nudna, gadają o polityce, potem przychodzi Magdalena, opierdziela ludzi, że za mało płacą (S, słuchamy piątkowej Porannej Manny z podcastu) | popatrz, jakim jest moim przyjacielem; zobacz, Silny, tu jest Pańcia, Pańcia też jest twoją przyjaciółką (S). Pańcia najlepszą przyjaciółką Silnego (M). jajeczniczka (S, Silny ucieka wzrokiem w kierunku patelni z jajecznicą). jajeczniczka najlepszą przyjaciółką Silnego (M)!


22/11

to radio Chopin tam gra w dużym pokoju (S, po przyjściu z pracy)? tak to ono, radio Chopin tam gra (M). co się w tym domu dzieje (S)!


23/11

masz tu kredkę, tylko taka gruba (A). jak pani (przedszkolak; A. wspomina przejawy dziecięcej szczerości podczas zajęć w bibliotece)


24/11

це кайф написати по-українськи декілька речень, які не є виражанням співчуттів після смерті незамінної цьоці Нелі | jak bezik (S)? pyszny; takie pół bezika jest w sam raz (M). zgadzam się, w końcu dzisiaj zjadłem półtora (S)


25/11

jak ci się podobała wczorajsza porcja sucharów od Stelmacha, Gąsa i tego trzeciego (M)? spoko; jeden nawet sprzedałem (S). który (M)? co robią lekarze w kuchni (S). leczo! i jaka była reakcja(M)? Michał powiedział, że zacne (S). że zaśnie (M)? | przecież ja nawet sobie kariery zaplanować nie mogę; bo jak dostanę nagrodę i będę szedł po odbiór Fryderyka albo jakiegoś innego Nobla, to już z góry wiem, że się spóźnimy (S. wiezie mnie rano do pracy) | o kurczę, miałem wino odebrać (ksiądz po wejściu do biblioteki). to nie tutaj (M). a szkoda, mogłyby panie mieć (ksiądz). [po chwili] czemu mu nie powiedziałaś, że wypiłyśmy (A)? | jest Kordian Juliusza (czytelnik)? Słowackiego (A)


26/11

z okien autobusu 51 pierwszy raz w tym sezonie widzę śnieg | w pośpiechu rozchlapuję kałuże (na swoje spodnie) | o, pani sikała (kilkulatek do mamy po moim wyjściu z toalety w Medicoverze)? | to już ten moment, kiedy czytelnicy zaczynają składać życzenia świąteczne | poprawny tytuł to Skrzynia Władcy Piorunów (W. do czytelnika). a o co pytał (M)? o Skrzynię Władcy Potworów (W) | w końcu przygotowuję sobie na brudno tekst na pocztówkę do Obrońców granicy (“Drodzy Obrońcy granicy! Mój wujek Jacek też jest strażnikiem granicznym. Kiedy myślę o tym, co musiałby robić dzisiaj, cieszę się, że jest na emeryturze. Konieczność przeganiania głodnych, wycieńczonych ludzi w tę i z powrotem z jednej strony granicy na drugą, patrzenie na śmierć, na cierpienie dzieci, które przecież niczemu nie są winne. Ani one, ani ich rodzice nie zasługują na śmierć w lesie. Pamiętajcie, że nie musicie wykonywać nielegalnych rozkazów. Warto być przyzwoitym, zawsze! Pozdrawiam serdecznie ❤️ Marta Odu…” | przedszkole ładne, ale reszta… (A). myślałaś, że to lepsza dzielnica (M)? no (A). [po chwili] tam to już w ogóle nic nie mają [o Giszowcu]; a w Piotrowicach są galeria, cmentarze, Manhattan, sklepy (I, której chłop dorastał na Piotrowicach ) | a ty jesteś nie w INGu (A)? nie, w Aliorze; z kapeluszem (I) | a z kim będziesz dzisiaj spała (I. na wieść, że A. zostawia w pracy jednego ze swoich misiów, które służyły jako rekwizyty podczas zajęć z okazji Dnia Pluszowego Misia)? mam jeszcze jednego, dochodzącego; i jeszcze jednego, na trudne dni (A) | dobra, dziatki, idę (A). jakie dziadki (I)? | myślę, żeby z okazji Black Friday zakupy prezentowe porobić (M). ale czy to nie są oszukane promocje (S)?


27/11

tędy nigdy nie jechaliśmy, żadnych torów nie widzieliśmy (Maruś, jedziemy do Sandomierza przez Chmielnik). no właśnie, co to za tory? może wczoraj położyli (S)? | tymi skrócikami to jest piekło wybrukowane; [po chwili] jedziemy na oślep (Jolcia). jedziemy na oślep, jeszcze tu nie byliśmy (Maruś) | co to jest ten absynt? ; napój się nazywa penicylina, to jakieś zdrowotne chyba (Jolcia analizuje stronę “Jesienne rozgrzewające i pobudzające napoje” w broszurce “Przedsmak nowego menu w Widnokręgu”) | wszyscy już dawno po herbacie, a ja nie (M). wszyscy już po obiedzie (S). jak musztarda; musztarda już po obiedzie, a ja nie (M) | tak usiądziemy i każdy będzie siedział obok swojego (Maruś, w Ciżemce). każdy będzie miał swojego pod ręką, żeby mu w dziób dać (Jolcia) | już obstalowałeś zamówienie (Maruś do S)? o, mężczyzna idzie (J. o kelnerze) | kawę czarną (kelner) ? czarną; jak skóra diabła (Jolcia) | o, bulwa sandomierska; a Bulwa nie przyjechała (M). Bulba (S) | jakie śmieszne złote talerze, ciekawe z czego są (M). z plastiku pewnie (Nina). fajne; może podpieprzymy po jednym? zamiast moje czerwone (Jolcia, mając na myśli ceratowe podkładki na stół). jak każdy podpieprzy, to nic im nie zostanie (S). jak zabierzemy wszystkie, to się nie zorientują (Maruś) | koledze pokazałem, to wziął dla żony i jeszcze dla sąsiadki (S. o peelingu TianDe). ciekawe, co go łączy z tą sąsiadką (M) | jak mnie Pani Łozińska spytała, co to za wiersz, pesymistyczny czy optymistyczny i ja odpowiedziałem, że optymistyczny, to się nauczyłem, że lepiej, żeby nie myślał samodzielnie (S). a co to był za wiersz (Jolcia)? Do trupa (S) | jedna osoba mnie w życiu obudziła; jak Sebastian miał przepełnioną pieluchę, ja spałem na podłodze, a on mi usiadł na głowie; od tej pory nie śpię na podłodze (Maruś) | okazuje się, że Nina ma coś wspólnego z Firminem z książki Savage’a – jej przygoda z literaturą rozpoczęła się od skonsumowania sześciu kartek “Przygód dobrego wojaka Szwejka” | a masz rękawiczki (M, idziemy wieczorem kupić majtki w Lidrze)? w plecaku (S). no tak, tydzień temu wyciągnąłeś z szafy chustę, teraz założyłeś czapkę, a rękawiczki to już by było za dużo? organizm musi się stopniowo przyzwyczajać (M)? to byłby za duży szok dla organizmu (S) | o, krówka (M, bierze do ręki czerwoną krówkę Luxury Cream Fudge). a jest Silny (S)? | a cóż to za sieroctwo (Jolcia po wysłuchaniu fragmentu “Tryumfów Króla Niebieskiego w wykonaniu Dziuni i Gryficy Gnildy)?


28/11

nikt się nie denerwuje, Jola jest niesłychanie spokojną osobą (Maruś). a spokój w naszej rodzinie jest dziedziczny (Sebastian) | jedziemy Czarną Helgą z Tytusem do świętego źródełka (też), popielate niebo, zamglony horyzont, Majestica на повну потужність, po drodze domki jednorodzinne i sady jabłkowe | za 500 M jedź dalej prosto (nawigacja). on celowo to mówi, żebyśmy nie stracili wiary (o. Tytus na drodze do Kaplicy Bożego Narodzenia w Ossolinie, która – droga –  się nagle kończy i po chwili niespodziewanie zaczyna) | niektórzy szukają w Piśmie Świętym na chybił trafił myśli na każdy dzień; i taki charyzmatyk rano otworzył Pismo i przeczytał: “A Judasz poszedł i się powiesił”; i strzelił następny raz palcem: “Idź i ty, czyń podobnie” (ojciec Tytus)


29/11

wstawanko (M)? mhm (S). to wstawaj (M). przecież ty jesteś z brzegu pierwsza; to znaczy, nie jesteś pierwsza z brzegu (S) | patrz, ale Meganka nie wywołuje takiego wrażenia na ludziach (S). bo Renault ma złą opinię (M). i super, bo dzięki temu mogliśmy ją kupić taniej; tylko renomy nie ma (S). bo to Renault (M). skoro Renault, to już nie potrzebuje renomy (S) | ale trzęsie (M). to polskie drogi są (S, niemal z dumą). to nie na moje nerwy (M). co (S)? te polskie drogi, to nie na moje nerwy (M, usiłując pisać w telefonie na odcinku między Miechowem a Wolbromiem) | Silny pyta, kiedy będzie miał konto na instagramie jak Babo; zresztą nie tylko on; Wiesiek, Pingwin Magda… oni wszyscy mają medialne aspiracje (M). nawet ten, mały Baltazarek (S). kto to jest Baltazarek (M)?? no ten mały całuśny (S). Romuald (M)!


30/11

ostatnio ciocia mnie pytała, czy mam duży słoik na bigos, żeby sobie zabrać; powiedziałam, że mam – brzuch (A)! | Ela mówiła, że jeden student napisał do CiNiBy, że ma nieaktywne konto, “najpewniej z powodu nieużytku”; nazywają go Rolnik (A) | co tam gra? słyszycie (A, z kuchni dobiega cicha melodyjka świąteczna). to renifer uchodźca (M)! jestem tu; siedzi cicho; może ktoś bombę podłożył (I)? śpiewającą (A)?? taką, która zdąży złożyć życzenia świąteczne, zanim wybuchnie (M) | a dziś jest Światowy Dzień Puszczania Bąków (A). to co, zaczynamy? na trzy – cztery (I)! | idę ze śmieciami (I). że śledziami (A)? | moja koleżanka z koreańskiego ma szopa pracza (W). a jak się takiego szopa… co trzeba mu zapewnić (M)? dużo prania; [po chwili] moja koleżanka mieszka w Stanach i przyszedł jej raz pod drzwi od tarasu szop pracz; mówiła, że miała akurat dużo prania, ale to już przesada, żeby szop pracz przychodził; mnie by się jeszcze przydał szop prasowacz; i myjogar; a szop gotowacz! szop naprawiacz (A)! | tak, daję radę; czasem mi ciężko te trzy godziny dziennie, bo ciągle coś jem (A. umawia się do ortodonty)


2/12

mężu, gdzie ty się szlajasz? przecież o tej porze jeszcze śpisz (M, jest 5:50). zły nawyk; [po chwili] idę oddać mocz do badania, może mnie wpuszczą bez kolejki (S). honorowo (M)? mam dwa słoiczki, jeden mogę oddać honorowo (S) | znowu przytyłem, będę jak ten aktor szczylek, co się roztytłał; niedługo pułkowników zacznie grać; a jak jeszcze spoważnieje na twarzy, to generałów; byle tylko do Sobieskiego nie doszło (S. o jednym z aktorów, grających w serialu “Skazana”, wcześniej amancie). albo Zagłoby (M) | poirytowane były, ile można stawać w drodze (M. o psach Borysie i Elzie, z którymi jechała windą – głośno szczekały, odstraszając niedoszłych wsiadających na piętrach 8. i 12.)? tylko Babo w drodze przystaje, bo do zdjęcia (S). do zdjęcia z “W drodze” (M) | ale posnęliście; Pańcio z kotem legli pokotem (M). nie, kot przed mną, a ja pokotem (S)


3/12

(5:50) Silny ci różaniec strącił (S). o, jest [M. znajduje różaniec w przedpokoju]; o, daleko z nim poszedł (M); na pielgrzymkę; [po jakimś czasie]  co ty, kocie, na pielgrzymkę szedłeś? do Częstochowy czy do kuchni (S)? każdy ma taką Częstochowę, na jaką zasłużył (M). każdy ma Częstochowę na miarę swoich możliwości (S) |  słyszałam przez sen, że był jakiś rozbój w biały dzień (M). w biały dzień (S, z przekąsem) | szczęśliwy збіг z placem Miarki i oda do tramwaju | w zeszłym roku myślałam, że świąteczne maseczki już mi się nie przydadzą (M). jak w takim tempie ludzie będą się szczypić… (I, nisko oceniając szansę, że przestaniemy nosić maseczki (za stosunkowo nieodległy czas)) | kartki do Obrońców Granicy zostały już wrzucone (chronologicznie) w: Busku, Racławicach, Miechowie, Katowicach (i jeszcze nie w Chorzowie) | łabędzie nieme mają duży odsetek rozwodów; 40 procent (Jacek Karczewski podczas spotkania autorskiego w F25) | zauważyłam, że ja już nie mówię “tę” (M). a jak mówisz (S)? tą (M). o, dlaczego (S)? nie wiem, osłuchałam się najwyraźniej (M). gdzie to się tak osłucwhałaś? przecież ja mówię “tę”; z kim jeszcze rozmawiasz na takie tematy (S)? | widziałaś? przyjaciel do tańca, różańca i sera żółtego (S, wskazuje na Silnego na swoich kolanach) | głos Niedźwiedzia w radiu po godzinie 22.00 w piątek nie dziwi, chociaż powinien | jutro jest Barbórka; wyjątkowo mamy wolne jutro w COiGu z okazji Dnia Górnika (S)


4/12

ciekawe, czy jak koty dojdą do władzy, to Silny będzie wysoko postawiony (S)… | chcesz bez alkoholu (pan do córki)? bez alkoholu nie smakuje (żona pana; podsłuchane w kolejce po grzaniec podczas Jarmarku na Nikiszu) | państwo od Honora (pan w serwisie)? | mogę twój telefon? widzę, że pałasz entuzjazmem w stopniu żadnym (M) | czy wiesz jaki jest ptak w drzwiach? co to jest ptak w drzwiach? otóż odpowiadam Ci: indor (S)


6/12

kocie, ty jesteś kot, a ja Pańcia, a psim obowiązkiem Pańci jest dać kotu jeść, nawet, gdy jeszcze sama nie widzi na oczy (M, około 6:00) | [7:30] nie wstajesz? będziesz spać? ale jak ja zdążę na ósmą? jak ja teraz dojadę (M)? ja cię dojadę (S) | o, a może by Natali kupić taki worek (M)… treningowy (S)? na ziemniaki, on jest fajny (M). myślałem, że worek bokserski chcesz jej kupić; bokserkę już ma, jeszcze rękawice (S)… | o, gazeta o księdzu Masze (M, przeglądając przyniesione przez czytelniczkę okolicznościowe wydanie “Kroniki katowickiej”). Masza i Niedźwiedź (A) | jak to się nazywa? pielmieni (S)? pielmieni (M). jak Lenin (S). dlaczego (M)? no, pielmienin (S, poszliśmy na fuczki do Restauracji Retro) | a to takie coś do wanny; tylko my nie mamy wanny; oddam Natali (M, oglądając jeszcze raz mikołajowe prezenty). brodzik mamy przecież (S) | zimno w tym domu jak pierun; kaloryfery na piątkę, człowiek cały poubierany, a zimno (M). musisz się pozytywnie nastawić (S) | kocie, powiedz teraz, co chcesz mi okazać? że masz nade mną władzę, czy że mnie kochasz; bo zdania są podzielone w internecie (S. do Silnego, który ułożył mu się na brzuchu); [po chwili] cicho teraz, kocie, bo Pańcia zapisuje nasze złote myśli; nasze dialogi (S) 


7/12

dasz kotu to jedzonko (M)? idę, idę; [po chwili] przecież kot ma jedzonko (S). ale chce więcej (M). i żeby było podgrzane; w końcu w cywilizacji kot mieszka (S). a nie w jakimś szałasie w buszu (M). a nie w jakimś szałasie w Busku (S) | jak nabiorę siły, to pozmywam (S, źle się czuje po trzeciej dawce szczepionki na COVID). biedny, żebyś ty przy tym zmywaniu trupem nie padł (M). no żebym, żebym (S) | ale to było śmieszne, jak ty spytałaś, co to są batki, a ja odpowiedziałam, że galoty, jakbym nie mogła polskiego słowa użyć (A, o batki pytałam w pracowni Grzegorza Chudego na Nikiszu, chcąc zrozumieć napis na magnesie z Puchatkiem “Mosz batki dziś?”) | rozmawiałam ostatnio z kolegą, który się rozwiódł, spytałam: co Cię do tego skłoniło? “żona” | tyle już darów dostaliśmy, a jeszcze ludzie nie zaczęli sprzątać na Święta (A). myślisz, że jeszcze nie zaczęli (M)? gdzie tam; jeszcze tu będzie darów koszmarów i innych…  zatrzęsienie (A) | widzisz, kocie, nie dość, że zdziadziałem, to jeszcze schudłem, teraz gacie na mnie wiszą (S)   


8/12
dobranoc, moja słodka żono (S). a z czym ci się bardziej kojarzę? z eklerkami? czekoladkami (M)? z czekoladą mleczną (S) | cześć Tygrysie (M)! chyba Słoniu (S) | mężu, bo my w niedzielę którego grudnia idziemy do teatru, bo nie wiem, czy mam zapisane ten fakt (M). najbliższego (S) | siódma za dwie minuty; ty sobie jakoś poradzisz (S, siedzę w piżamie przy śniadaniu)? jakoś sobie poradzę (M)… o której masz autobus (S)? | chciałem mieć pełne sale (śpiewa Krzysztof Krawczyk w Czarnej Heldze). myślałem, że pełne gacie (S) | “Jutro: CIT estoński czy opodatkowanie w polskim ładzie” – ten mail z propozycją szkolenia, znaleziony w bibliotecznej skrzynce, wydaje mi się symptomatyczny (chociaż, a może właśnie dlatego, że pojęcia nie mam, czym jest CIT estoński) | jedz pierniczki (I). a to są upieczone? upieczałaś (A)? | kobiety nie wytrzymywały długich kazań i zabierały na msze sosjerki, które się upowszechniły jako nocniki dla pań (z warsztatów on-line z Piotrem Sochą, autorem książki “Brud”, podczas których można się było dowiedzieć również tego, że kołtun nazywano w Niemczech warkoczem nadwiślańskim) | nawet odcięte kończyny są u Pana sympatyczne (bibliotekarka Zosia na warsztatowym czacie) | mówił też, że jest religia, której wyznawcy w ogóle się nie myją, bo nie chcą zabić żadnej bakterii na swoim ciele (M, relacjonuje usłyszane). oni chyba już wszyscy wymarli na koronawirusa (A) | wiecie co? dziady kalwaryjskie jedne! zamówili mi już Mroza, a ja go jeszcze nie zdążyłam zabrać (EP)! | nienawidzę paska, bo mnie ciśnie (E). a mnie ciśnie bez paska (A) | zdradzam was trochę, chodzę na Jagiellońską (czytelniczka). książkowo można zdradzać (A) | dojrzały mężczyzna ma gorące serce, gruby portfel i stal w spodniach (A). co ma  w spodniach? stan (M)? stal (A). chyba jednak stan (E). może chodzi o stalową protezę (M) | podobno od kiedy jest wirus, to nie mówi się “co cię nie zabije, to cię wzmocni”, tylko co cię nie zabije, to zmutuje i spróbuje jeszcze raz (A) | I ta jej kuzynka jest zupełnym samorodkiem; szok (A o Bocianie)!  | nie ma to jak francuskie Radio Chopin під pyrkające ziemniaki)


09/12
wstajesz (S, 5:50)? wstanę, jak mi tu sprowadzisz tu woła albo podnośnik (M) | Wiesiek jest sławny na wszystkie sklepy z maskotkami (S). a nawet bez (M). sława Wieśka wyprzedza obecność innych maskotek (M) | życie w niedoczasie (niedospaniu) | kiedy E. powiedziała, że nie może już czytać książek, pomyślałam, że nie wyobrażam sobie znalezienia się w takiej sytuacji. nie sądziłam, że tak wcześnie доведеться przestawić się na audiobooki | biedna Marta, będziesz się musiała na jedynkę zapisać; [po chwili] żeby ciebie na jedynkę nie zabrali, ty się nie przyznawaj (A. na wieść, że nie mogę czytać) | byłam kiedyś u takiej okulistki, co wyglądała jak Buka, i ona mnie spytała: ma pani wadę wzroku, nosi pani okulary?, a przecież miałam na nosie, chciałam odpowiedzieć: noszę, pani też powinna | to nie patrz niepotrzebnie, w ogóle nie patrz niepotrzebnie, patrz tylko na to, co warto zobaczyć (A) | ktoś rył w Sparksie (M); hasło dnia; [po chwili] kiedyś w sklepie na lodówce widziałam taką kartkę: “Proszę nie ryć w lodach jak świnia, wszystkie są takie same” (A) | pamiętasz, mówiłem, że w ogóle nie chodzimy na spacer; ja coś przeczuwałem (S). no to teraz będziemy chodzić (M). doigrałem się (S) | no wlazł i teraz nie wie, jak wycofać autem (S. o Silnym, który wskoczył na blat zwabiony zapachem (?) marchewki (według kota marchewka służy do miętoszenia)) 


10/12
czuję wdzięczność za konieczność dojazdu do pracy tramwajem o 7:07 – półmrok przedświtu,  światła miasta i dziewicza biel śniegu, który napadał przez noc | na skwerku tuż przed budynkiem-ośmiornicą (pawilonem) Paderewskiego 65 robię zdjęcie czarnemu psu o imieniu Aspen (wszedł w kadr pomimo uprzejmej powściągliwości jego pana), które fantastycznie współgra z pierwszym prawdziwym śniegiem tej jesieni |  walka z kożuchem w kawie niczym walka z wiatrakami | wszystkie są na koncie; do dziesiątego stycznia (M). przyjdę wcześniej (czytelniczka). zapraszamy (M). wzajemnie (czytelniczka) | a pamiętasz, opowiadałam ci?  ktoś zwrócił książkę i zostawił w środku zdjęcia; były różne: pan, pani i pies;  no i wyciągnęłam zdjęcie z tym psem i pytam: to pani pies, a ta pani tak patrzy, tak przygląda się temu zdjęciu i mówi: tak, tak, to mój pies, a potem przychodzi jej mąż i mówi: ale przecież my nie mamy psa | coś się u pani zmieniło (M)? nic się nie zmieniło, tylko PESEL coraz większy (czytelniczka) | Boże! senior w czapce Mikołaja zabił seniorkę; polskość w pigułce (A czyta doniesienia z portali) | on chyba jest sezonowcem, bo ma napis “Christmas” (M. o Pafnucym, pingwinie-poduszce (a właściwie poszewce). ale mało widoczny (S). czyli będzie całoroczny; gorzej z Runem; Rune, a ty jesteś sezonowcem (M)? trochę (renifer Rune, głosem S). a na czym twoja sezonowość polega (M)? no, na mnie zawsze jest sezon (Rune) | kocie, Pańcio miał przez ciebie trzy godziny wyjęte z życiorysu (M). i 220 z portfela (S, który zawiózł (i odwiózł) kota do weterynarza w czasie pracy) | po co mam siekać pietruszkę; nie można już posiekanej kupić (S)?


 11/12

jaką kawę Ci zrobić (S)? dużą mocną słabą do pingwinka (M) | o,  jaki świetny kadr otwierający (M, nieskromnie podczas premiery filmu o kocie skłaniającym S. do poczęstowania go serem żółtym). ten film jest jednokadrowy (S) | ja mam jeszcze taki pomysł: jak będziesz chciała na mnie popatrzeć, to wyjdziesz na balkon, a ja zejdę na dół (S. szuka rozwiązania, jak zwiększyć u mnie częstotliwość patrzenia w dal) | o której macie tą mszę (R)? no właśnie sprawdzam; oblaci Kędzierzyn – czynne całą dobę (S) | a mamy się w co do teatru ubrać (S)? ale nie musisz się tak przejmować, nawet w stroju jednorożca wpuszczają (M). ale ja nie mam stroju jednorożca (S) | które to będą pierniczki? te wycinane (S)? innych nie robimy, ale są jeszcze te te (S)… są; ale to nie są pierniczki, to są ciastka (M). mnie tam wszystko jedno (S) | to on jest teraz sportowy (M)? kto (S)? Krzysztof Skórzyński; on był polityczny i taki ogólny (M). może awansował (S)? | więcej pełnych erekcji (M, powtarza po reklamie TV). jeszcze więcej (S)? | ale super pan piernik (M). już się upiekł? o, ale super pana piernika wystrugałem (S. o pierniku ciastku z naklejonymi oczami, ustami i guziczkami)


12/12

na dzisiaj mamy 89 tysięcy zgonów, to jakby – z całym szacunkiem – umarł Słupsk (słuchamy powtórki Faktów po faktach, zasypiając na stojąco przy wykrawaniu pierniczków) | bo ja nie umiem się odnaleźć (M). idź jak taran, idź jak czołg (S). a już umiesz rysować czołg (M)? zawsze umiałem rysować czołg, oglądałem Czterech pancernych, tam czołg grał główną rolę (S) | chcesz (M, wyciągając w stronę S. pomadkę)? nie (S). twoje usta są wystawione na działanie czynników (M)? [S. robi minę] podziwiam cię (M). ty podziwiaj moje usta, a nie mnie (S) | kiedy patrzę na rzeźbę Chrystusa nad ołtarzem u oblatów w Kędzierzynie, zawsze staje mi przed oczami wspomnienie dziecięcej ręki wprawiającej w ruch samochodziki – bo załomy szaty Pana Jezusa to był całkiem niezły tor dla wyścigówki (Chrystus leżał wtedy jeszcze na boku, na posadzce kościoła) | włączysz coś (M)? może być (S)? tak, super (M). Taniec lekkich goryli (S). a dlaczego lekkich (M)? bo ciężkie to już w ogóle się nie ruszają… a lekkie to jeszcze tak (S. wykonuje nieznaczne ruchy taneczne) | to świetna sprawa, budzik, zawsze działa, ustawiasz, wstajesz, jesteś (z dialogów spektaklu “Koszt życia” w TŚ) | nie wiedziałam dotąd, jakie to fajne uczucie – nieść choinkę do domu (nawet jeśli kończy się to koniecznością usunięcia żywicy z wyjściowego płaszcza)


13/12
no bo Zofia robi już salon (S. o samobieżnym odkurzaczu Zośce) | “pomniki, na których też mam jakiegoś hopla punkcie”, tak powiedział (M). no, Norwid normalnie; nie dziwię się, że dostał Nike (S. o Zbigniewie Rokicie, którego słuchamy w audycji Anny Dudzińskiej w 357) | dasz mi swój dysk do pracy (S)?  tak, normalnie to bym ci nie dała, bo bym wybierała zdjęcia, no ale nie będę nic robić ze zdjęciami (M). Beethoven ogłuchł, a dalej komponował (S). chcesz powiedzieć, że oślepnę i dalej będę robić zdjęcia (M)? | ale dobre. co to było (S)? Lindor; dlatego też tyle kosztuje; ja to taki Lindor jem tylko na Święta, a podejrzewam, że skoczek codziennie wpierdziela pięć (M). a nie wygląda; taki dość cherlawy jest (S) | nudzisz się (M)? czemu ty zakładasz, że jak ktoś leży bez ruchu z zamkniętymi oczami, to się nudzi (S)? a jest szansa, że to skleisz? jak nie chcesz, to powiedz, w małżeństwie nie chodzi o to, żeby się torturować (M). tak? mam inne doświadczenia (S, żartobliwie)


14/12
kot chyba nie lubi kurczaka, no co zrobić, sorry kocie (S). ty mu to przedstaw inaczej, że wystąpiły obiektywne trudności, że nic innego nie rzucili na rynek, że ojczyzna w tym trudnym momencie potrzebuje w sporcie klasy próżniaczej i zapytaj: pomożecie (M)? Silny, pomożecie (S)? | to poparzenie wcale tak dobrze nie wygląda  (M). patrz, jak bym był popem, to byś była cały czas popa żona (S).  byłabym popa żona permanentnie (M). i immanentnie i istotowo; hm, czy istotowo też (S)? istotowo też (M) | wzdycham przy adresowaniu kartki z życzeniami – po raz pierwszy “Станіслав Добуш”, a nie  “Неля Добуш”, bo to jakoś boli | patrz, jaki ładny Duch Gór (S). no, piękny (M, pieczemy drugą partię pierników). inteligentny taki, w krawacie (S)


15/12
no do rany przyłóż (M. o rozmruczanym Silnym, który wskoczył nam do łóżka o 5:50 (porze karmienia)). kocie, mogę cię przyłożyć do rany, może się zagoi (S)? | chciałam zapytać, jak się czujesz? bierze cię (M)? o, jak mnie rypie, gardło, katar, gorączka (S)… ale serio pytam (M).  ale to przy wszystkich było (S) | o, dwa wagony (Babcia R. o dwóch zgrzewkach wody mineralnej) | postawił pół litra, wypili, jak to mężczyźni (Babcia R. rozpoczyna makabryczną opowieść z półświatka z Panem Zbyszkiem w roli głównej) | belgijskie (S). z Unii Europejskiej czekoladki (Babcia R). tak jak wszystkie w tym kraju (S) | na służbowy dzwonić, czy na zwykły (Babcia R. chcę złożyć Ninie życzenia urodzinowe). wszystko jedno (M). na służbowy, bo jest już po pracy (S). [po chwili] nie zgłasza się, ani na służbowy ani na zwykły (Babcia R). może jest na spacerze albo u konia (S). w tej sytuacji to już tylko koń odbierze (M) | ale wy jesteście pracowici (Babcia R, usłyszawszy, ile dżemów zrobiliśmy w tym roku). ja to jestem może pracowity, ale leniwy (S) | ładną masz czapkę; gotową kupiłaś (Babcia R.)?


16/12
ma pani bałagan w oczach (optometrysta) | skupianie się na detalu, szczególe (jak u Szejnert – choćby w fotografii) może mieć katastrofalne skutki dla jakości widzenia | chciałabym zapytać o figurę Matki Boskiej, ja dzwoniłam wcześniej (klientka Misericordii od progu biblioteki) | a ja nigdy nie byłam w Śląskiej (M). zazdroszczę (A). nie no, jak mi opowiedziałaś o tych magazynach (M)… do zwiedzania tak, ale do wypożyczania… jak się tych książek ni widzi; no może tylko strefa otwarta, która teraz jest zamknięta (A) | kupowałam ostatnio rajstopy i mówię pani, że nie znam swojego rozmiaru, bo chodzę w nich dwa razy do roku; ale żeby były trochę większe, bo zamierzam zgrubnąć przez Święta (A) | gdzieś tam, przy rozwieszaniu przemoczonego ręcznika do rąk na kaloryferze, przyszło mi do głowy, że chyba dobrze mnie opisuje słowo дбайливість 


17/12
gdzie mi tu wlazł, idzie mi stąd (Mariam dzieli się na antenie tym, jak słuchaczka (pani Iwona?) najczęściej woła do kota


18/12
kiedyś entropia mnie wkurzała, teraz zdaje się mnie raczej fascynować (myślę obserwując imponujący stopień rozkładu sufitowej suszarki na pranie na balkonie na Zielonej i usuwając wraz z brudem łuszczący się plastik) | nigdy nie byłam przekonana do suszenia rzeczy na mrozie (co prawda teraz nie ma mrozu), ale to podobno działa, ludzie tak robią, Babcia też (M). najgorzej to suszyć rzeczy na upale; bo jak ty pierzesz w 30 stopniach, a na dworze jest 40, no to jak (S)… | zobacz, czy jest tu jakiś papier ekologiczny (M, kupujemy w Leclercu papier toaletowy). to nie lepiej od razu pojechać do Castoramy i papier ścierny kupić (S)? | my się nie wpisujemy, bo nie mamy PESELów (parafianie, podpisuję apel o zwrot pomieszczeń klasztornych na Św. Krzyżu) | o, zwycięstwo (S, dobiega nas dźwięk fanfar, gdy lukrujemy pierniczki)!  w kulki (M)? w literaki (S). a, bo ty masz wyłączony dźwięk (M). ja po prostu rzadko wygrywam (S) | a co to za skrytożerstwo (M)? chciałem zobaczyć, jak smakuje taki przypalony (S). i jak smakuje (M)? dobrze (S) 


19/12
masz takie strasznie suche dłonie (M). to tak się tylko wydaje, w środku są mokre (S, zasypiamy) | i jak kwaśnica (R, jemy obiad w Weldersie)? dobra, kwaśna (K) | mam wniosek racjonalizatorski: jak następnym razem będziemy iść do teatru, to nie jedziemy na Brzeźce, tu tylko jemy śniadanie do 13.00 i wtedy może jakoś zdążymy na 18.30 po odbiór biletów (S). ja mam inny wniosek racjonalizatorski – będziemy odbierać bilety wcześniej (M). wtedy będziemy na 19.15 (S). jeszcze jakieś wnioski racjonalizatorskie do przedyskutowania (M)? jeden: nie pójdziemy więcej do teatru (S) | oglądając świetny “WUJEK 81” w TŚ czuję, jakby zaczynała się we mnie kształtować (raczej uświadamiam sobie, że to się dzieje od jakiegoś czasu) przyszywaną (górno)śląską tożsamość, poczucie przynależności do tego miejsca (które zaczęło się od ciekawości, obserwacji, lektur (“Czarny ogród”), słuchania jak godo Trudzia (wtedy pani). ostatnio złapałam się na tym, że całkiem naturalnie powtórzyłam ze zdziwieniem słowa Ilony “w Wigilia?”. albo na użyciu na Messengerze słowa “fedrować”, które wydawało mi się bardziej adekwatne od polskiego odpowiednika (jeśli istnieje). 


20/12
w tramwaju myślę o tym, co wczoraj powiedział S a propos mojej “przyszywanej śląskiej tożsamości”: przecież od urodzenia mieszkasz na Górnym Śląsku (bo Opole to historyczna/tradycyjna/właściwa (?) stolica Górnego Śląska – ja, jeśli utożsamiałam się z jakąś małą ojczyzną, to ze Śląskiem Opolskim, który wydawał mi się zawsze jakimś bytem odrębnym, osobnym i… mało śląskim (wg schematu myślenia Śląsk = Katowice = górnicy = godka)  | tu jest spisana Julia Roberts, nie… Nora (Pan Hajdamowicz instruuje mnie, jak korzystać z jego “pomocy naukowej” z tytułami książek) | o, idzie kawaler (I, wchodzi czytelnik). do Weroniki (A, ucieka sprzed lady). Weronika się czesze (M) | [A. kicha] kurczę, ty to masz uczulenie, chyba na te nowe książki (I) | każdy się tą kluską zachwyca, każdy chce nią grać, bo chce w tą dziurę palec włożyć (I. o nietypowych pionkach w grze Monopoly Katowice) | fajnie, ciepło w tym autobusie (pasażerka). żeby były jeszcze miejsca leżące, to by było całkiem fajnie (pasażerka II) | napisz, że one w rzeczywistości świecą na żółto (M). jak na żółto, jak mają czerwone gatki (S, pisze do Rodzinki na WA o światełkach choinkowych). nie gatki, tylko szatki, to są aniołki (M)


21/12
krok po kroczku, krok po kroczku… idą Święta (S, śpiewa, budząc się z trudem o 5:50). wielbić Boga chcę, radosną śpiewać pieśń (M, cytując – niewokalnie – komiks Malarza Seby) | jestem głodny, chcę McDonalda (mały pasażer w autobusie). przestań (jego mama)! [dobitnie] ma-mo! chcę McDonalda teraz (mały pasażer) | takie małe stopy to ja od razu wiem, że Agi [porównujemy z A. i I. nasze ślady na mokrej podłodze]; to jest tupot małych pingwinów (I) | bo pani pytała: grube czy cienkie; spytałam: pingwiny czy skarpetki (A. o kupowaniu mi prezentu urodzinowego w Many Mornings) | ale ja słyszałam, że największy problem jest w kościołach (M. o limitach i braku możliwości sprawdzania paszportów COVIDowych). krówki niech dadzą (A). te starsze panie będą całą mszę cyckać i mlaskać, lepiej ni (I) | weź reklamówkę, bo się pokłujesz albo pożywiczysz (A, W. zabiera gałązki). lepiej pożywiczyć niż poumrzyć (W). [po chwili] wzięłaś te długowłose? angory (A)? | tu jest taka bajka o jelonku, który nie mógł czytać, bo nic nie widział i sarenka mu przyniosła lampę; to trochę jak ty (A. wybiera, jaki fragment “Pierwszej gwiazdki nad Świerkową Polaną”  przeczytać na Czytaniu na dywanie) | był Marcin od Iwony; powiedziałam mu, że jest prośba, żeby tego nie zdefraudować po drodze, to znaczy nie zjeść (M. o czekoladzie dla Iwony). on wie, co to znaczy zdefraudować, on w banku pracuje (A) | czemu nikt nie wypożycza Karty Podstawowych Praw Unii Europejskiej; ludzie są tacy nieciekawi świata; ja, gdybym miała czas, to bym w kółko czytała Kartę Podstawowych Praw Unii Europejskiej; od świtu do nocy (A. układa książki popularnonaukowe)


22/12
ja wczoraj wyłączyłam tu kaloryfer; nie wiem, czy dobrze zrobiłam; wczoraj było cieplej (M, wchodzi rano do zimnej kuchni). było cieplej, zadziałało, więc wyłączyła, geniusz po prostu (S). wczoraj był cieplejszy dzień (M) | możesz mnie ogrzać, bo mi zimno w plecy (M)? to jest taka naturalna pozycja ogrzewania żony (S)… używania żony? no tak, niektórzy używają żony w ten sposób (M, przerywa) | kochanie, czy ty zamawiałaś czarne sznurówki pod choinkę (S)? nie; a co, masz nadmiar (M)? | ja koszulki nie mam żadnej (S, podchodzi do szafy). jak kobieta (M)! | o, ile tu prezentów, jak tu ładnie (S. podziwia zgrupowanie różnej maści pakunków pod choinką). no, tylko mój jeszcze nie stoi (M). bo Twojego właściwie jeszcze nie ma (S) | a jakby nasz czytelnik pan Szatan chciał zostać księdzem; wyobrażasz sobie, dzwoni na przykład ktoś po ostatnie namaszczenie i słyszy: zaraz wyślę księdza Szatana (A, rozmawiamy o nazwiskach pasujących do zawodu, jak na przykład Jolanta Książka – bibliotekarka) | jedna pani ostatnio przyszła i mówi, że jej wnusio ma urodę niemożebną; pokazała mi zdjęcia; potwierdziłam, bo był śmieszny, ale nie wiem, czy to to samo (A) | gdzie jesteś (S)? jestem w Aptece Blisko Ciebie (M)? jest taka apteka? ona jest blisko mnie (S)? | ale jestem zrypany (S). jak jestem zrypana, od kiedy pamiętam (M)


23/12
skusiłam się na skarpetki zbawki (M). z czego (A)? zbawki, one się tak nazywają (M). czy ma pan łyżkę strawy? z trawy (A)? | otworzyłam “Prawie wszystko o kobiecie”, pierwsze, co czytam, to że sepleniącą dziewczynę dobrze się całuje; zaraz zakładam swój aparat (A, przegląda dary) | pytałam mamę i siostrę, czy kupić Biovital dla Babci i mama powiedziała, że najwyżej sama wypiję; a ja dopijam Vitotal dla kobiet 45+, bo przecież nie dam tego Sebastianowi (M). dlaczego? chyba by mu nie wyrosło nic kobiecego po tym (A) | czy ma pani książkę “Zemsta Hugo Bossa”? nie, “Miłość Hugo Bossa” (czytelniczka przez telefon)? Randka z Hugo Bosym (A)? | moja Babcia mówiła, że jak się gotuje kapustę na Śląsku, to śmierdzi, a w Sosnowcu nie; bo ona była z Sosnowca; [po chwili] ja pamiętam tylko, że tytoń, jak się gotowało, to śmierdziało (A). gotowałaś tytoń (M)? mama gotowała, do kwiatków (A). jako odżywkę (M)? tak, chyba do fikusa; nasz fikus się rozrósł wzdłuż i wszerz (A). fikusy tak rosną (M). no i poszedł do kościoła; został na siłę schrystianizowany; nikt go nie pytał o zdanie | co za marnacja stanowisk pracy (A)! ciekawe, co oni w ogóle robią (M). pewnie jeżdżą i piją herbatę po przydufanych filiach (A. o panach z administracji). a mógłby Sebastian jeździć, on by chciał (A). i piłby kawę po przydufanych filiach (M). ale przynajmniej dzień dobry (A)!


24/12
chrześcijany do łóżka (S)! muszę dobrze zasłonić (M). a ja nie mam jaśka (S). a ja mam Zdziska (M, kładziemy się spać po 1:00 na Zielonej) | … i nagle Sławek ni z tego ni z owego krzyczy na całą bibliotekę: Matousz! bo Morawiecki wczoraj był na cmentarzu na Francuskiej na pogrzebie (M). to może on w bibliotece książki wypożycza (S)? ale on nie jest z Katowic, on jest spadochroniarzem (M). (…) [po chwili] myślałem, że jest spadochroniarzem i jeździ na lotnisko na Muchowcu (S) | kupkę mi się chce, a ten kibel (S)… na małą dupkę i małą kupkę (M). znowu się zatka (S). jest kijek spod Giewontu (M). będę robił kupki tylko na Brzeźcach; nie będę w gównie grzebał, jeszcze w Wigilię (S)! | i szczęścia, bo szczęście jest potrzebne; [po dłuższej chwili] już nie będę wam nic dyktować, ani mówić, zdrowych i wesołych Świąt (Babcia R.) | mieliśmy wiązać cukierki, a jeszcze nie zaczęliśmy; będzie ochrzan (M). ale ja już trzy zjadłem, więc jest postęp (S) | o, cukierki z poczty (M)! a co, papieża mają na sobie (N)? | niektórzy wolą śledzia, jak rybę (E. w Czarnej Heldze, jadąc na Wigilię) | i co, Puchatku (E. do Silnego)? | Luna, jak śmiesz szczekać do Silnego (E)? | zdrowia i wszystkiego (R, dzieli się opłatkiem) | Natalia i Renia sobie upodobały robienie pierogów (E, trochę jakby niezadowolona, że pierogów jest tak dużo) | a czemu cała kutia stoi na stole (E)? taką mieliśmy fantazję (N). ułańską (S). bo na Ułańskiej ulicy mieszkamy (M). a że mamy ułańską fantazję, to na 16. piętrze (S) | to są ciastka z Wodociągów (K). ciekawe, jak smakują ciastka z wodociągów (M) | przecież mówiłam, że nie chcę prezentu (E)! Mikołaj nie posłuchał (K) | o, świeczka; taka duża [z dezaprobatą]; to jest przesyt (E). ja nie wiem, kto tu przesyt uprawiał (K) | tyle sztuczności, tylko ziemia się zaśmieca (E. rozpakowuje prezenty z folijki) | to jest rozmiar C (E). nie ma rozmiaru C (M). to jest rozmiar M (R). firma jest C i A, niemiecka (N) | objemy Babcię z ptasiego mleczka (M). jedzcie, jedzcie (E). Babcia mówi: jeszcze, jeszcze (S) | czyli jeśli nie użyję tej karty, to mogę jej ponownie nie użyć (N, gramy w “Kolejkę”)? | o, kawę mam, Inkę (M)! a ja palto i sukienkę; i szynkę z polskiej świni (N, o tym co udało się wystać w “Kolejce”) 


25/12

ale ci ładnie stopy wystają w tej piżamie; i przednóżki; są przednóżki? jak są przedramiona (M. do S, około 8.00, zaspana po pójściu spać o 3.00 po powrocie z pasterki)… | wyprana już jesteś (S)? tak (M). a kto się teraz kąpie (S)? firanki (M)| o, możemy zabrać to coś na kwiatek, tu i tak kwiatków nie będzie (M, wskazując na drewnianą podstawkę po paprotce w sypialni na Zielonej). to może powiesimy jeden obok drugiego i cała ściana będzie w obwisłych liściach (S, ironicznie)? | jak Kazik idzie, to ona też piszczy; ciekawe, dlaczego (E) | tatę już ręka boli [od trzymania kieliszka z szampanem] (E, czekamy na Sto lat na ukulele N.) | przecież muszę słowo wymyślić (M, gramy w scrabble). nie wymyślić, tylko ułożyć; wymyślonych słów nie przyjmujemy (R)| teraz ty (R). mogę się najpierw wysikać (N)? ty też? to rodzinne, czy co (R)? | kto to teraz (E)? ta co najwięcej gada (S. o M) | ale kiedy ja skrytykowałam władzę? ja nic nie wiem (M). ważne, że milicja wie (S, gramy w “Kolejkę”)


26/12

ja stękam, ty jęczysz; jesteśmy małżeństwem (S. podsumowuje poranną wymianę zdań) | to Natala pisała; ona robiła byki; [literuje] WESOŁYCH SIWONT (E. ogląda znalezisko z książki, dopiero co przeprowadzonej z Zielonej) | hej, hej, miło cię widzieć; miło cię nie widzieć (M. do S, przed snem) 


27/12

ona jest całkiem dobra, możesz w niej chodzić (M. o starej kurtce S). można ją traktować jako zapasową (S). na przykład na teraz, jak są takie mrozy (M). albo po ciemku, jak nikt nie widzi (S) | pogoda jest piękna (S. o mrozie -9). szkoda tylko, że nasze okna nie mają pięknych uszczelek (M). no tak, na szczęście pogoda nie zależy od mojego zachwytu (S) | jesteś taka piękna w okularach; [po chwili] i bez też (S) | nie wiem, czy tam będzie alkohol (S. o uroczystej kolacji sylwestrowej w Pustelni Złotego Lasu). no to będzie libacja w celi (M). celibacja (M)| zawsze w poniedziałek lubię myć naczynia między 21.00 a 22.00, bo wtedy mogę sobie posłuchać mój japoński ambient (S) | mogę prosić o podanie tego czarnego i tego białego (M)? możesz prosić (Pingwin Termostat głosem S). temu grubemu powiedz (M). ale on jest gruby (Pingwin Termostat)! co, on, wrzątkiem się napełnił (M)?  


28/12

jest jeszcze Nikaj (S, omawiamy repertuar TŚ na styczeń). to jest chyba “Kajś” po śląsku (M)! | nowo nabyta sprawność: krojenie papryki bez patrzenia (nań) | bo ja tak cię kocham (M). a ja cię (S). bo ja tak cię kocham, jak ty mnie tak kochasz (M) | (білий снігом) нічний парк як інший світ 


30/12
czuję się jak zombiak wypruty z flaków (M. do S. po 6:00, znowu niewyspana)

2021 (1)

06/01

jakby dali Klub Ludzi Ciekawych Wszystkiego do 357, tobym z pocałowaniem ręki słuchał (S)


07/01

te, a Biały Jeleń to była taka wódka? a, Biały Bocian (z S. w Rossmanie) | kim była Mata Hari? burdelmamą? [S, oglądamy Osiecką  (Rycembel) w scenie ukrywania w walizce tekstów Hłaski przed wyjazdem do Francji] | to sobie zmieszasz jogurt z miodem i weźmiesz borówki do naleśników (M). zapiszesz mi to (S)? no, myślałam, że wystarczy, jak ci powiem (M). ty mi powiesz, a ja sobie zapiszę (S, zajęty dziesięciominutową grą w szachy)


08/01

to taki smutny wątek; takiej degrengolady o zabarwieniu romantycznym (S. o romansie Osieckiej i Przybory)


14/01

fajnie. bo jak jest radar, to można wszystkich wyprzedzić (S, jedziemy do pracy)


17/01

jak miło być do ciebie przytulonym (S). zwłaszcza do ciebie (M)


19/01

nie gadam z tobą (M). co (S)? słuchaj, nie gadam z tobą (M). jak mam cię słuchać, jak ty ze mną nie gadasz (S)?


22/01

masz dzisiaj jakieś święto? bo wiesz, były imieniny, były urodziny, to może dzisiaj jakiś dzień programisty (M)? dzień dziadka dzisiaj (S)


23/01

był taki film “Ed, koń, który mówi” (R). miałem takiego kolegę, Koniu się nazywał; też mówił (S)


24/01

o, można się zaszczepić telefonicznie lub przez SMS (S, interpretując po swojemu wiadomości w RNŚ)


26/01

jest coś szczególnie przewrotnego w tym, że biografia Kuronia (A. Bikont, H. Łuczywo, Jacek) na bibliotecznej półce stoi grzbiet w grzbiet z biografią Lenina (C. Malaparte, Legenda Lenina) | Ela jest dumna z zespołu KSU? ona jest z których Ustrzyk, z Dolnych (S)? z Dolnych (M). a, dużo jest zdolnych ludzi (S)


29/01

on w ogóle ma firmę produkującą witraże (A. o Owsiaku). bo on jest z zawodu witraż (I. ) | piątkowa popołudniowa audycja Kuby Strzyczkowskiego w 357 sprawia, że wszystko wydaje się być na swoim miejscu i robi się przytulnie (затишок, уют) | mokry talerzyk lepszy jest niż brak talerzyka (M, szykujemy kolację). niż na dachu (S)


30/01

próbowałam cię uchronić przed zawałem, ale nie wyszło (M. do S, który dodał prawie pół ćwierćkostki masła do jajecznicy). ty mnie tym zrzędzeniem doprowadzisz do zawału (S) | jak jesteś ubrany, to wydajesz się trochę chudszy (M). dlatego kulturalny człowiek chodzi ubrany (S) | takie duże jest to osiedle, że powinni zrobić oddzielne miasto; Popierdółka i już; gdzie mieszkasz? w Popierdółce; ale Dolnej czy Górnej? (S) | a ten przepis to z OXY jest? byliśmy kiedyś w Oksie kiedyś, nie? (S)


31/01

zakupiona z trudnościami (zagubienie paczki i wydzwanianie za nią na infolinię) kula smakula nie zyskała uznania kota, ale kula śmieciula z folii ochronnej na antyramę i taśmy klejącej – owszem | lubię, jak przenikają mi się lektury – w “Można wybierać” Aleksandry Boćkowskiej czytam o najdroższym płaszczu z kolekcji Hofflandu – kremowym, przed kostkę (“To nie są moje wielbłądy”) i o poecie Tomaszu Jastrunie, który nie wyobrażał sobie uśmiechniętych ekspedientek (“Dom pisarzy w czasach zarazy”)


02/02

przypadkowe znalezisko z bibliotecznej półki: obrazek ze Świętą Rodziną przyprószoną śniegiem w środku “My, dzieci z dworca ZOO” – wydaje się zwiastować nadzieję tam, gdzie jej nie ma


03/02

wczoraj był napad na sklep, całe kartony czekolady wynieśli (I ). to nie byłam ja (A)! | samce śpiewają, a z samiczek nie ma pożytku (Ilona o kanarkach). a u ludzi odwrotnie – kobiety śpiewają, a z mężczyzn nie ma pożytku (A) | twoje cycuszki są jak dwie ciepłe bułeczki (S). bułeczki (M)?? jak dwa bochny chleba (S, po namyśle)


04/02

w pracy analiza porównawcza różnych wykonań “Oczy tej małej” pod kątem aktorskości i wczuwania się w tekst przeprowadzona przez E. pomiędzy wizytami czytelników; ulubiony dwuwiersz tekstu A. : “Bóg jej wybaczył czyny sercowe i lody podał jej malinowe”, E. : “Przez niego więc się zabiła ta co z miłości tańczyła” i mój: “Kto by uwierzył w całym Makowie, że dla niej światem był jeden człowiek” (czytane w odwrotnej kolejności tworzą jeden cały fragment piosenki)


05/02

w autobusie myślę o plemnikach


06/02

wymyśliłam wierszyk, ale nie mam siły mówić, bo jestem nieprzytomna (M). powiedz (S). na złego domiar trzeba zrobić pomiar (M, o 6:20 podczas mierzenia temperatury termometrem owulacyjnym) | w okolicach Sosnowca na kładce nad jezdnią transparent: Tu szczepi się 4%, w bliskim sąsiedztwie bilbordu promującego szczepienie | co oni się uparli na te Mrówki, na te Pszczółki, na te Żabki, na te Biedronki (M, widząc przy drodze reklamę marketu budowlanego Pszczółka)? | największymi przegranymi czasów pandemii muszą być producenci suszarek do rąk | jesteście w zagłębiu tanich samochodów (Jurek). ale to jest trochę nietakt mówić na Śląsk Zagłębie (S) | ale jak to działało (Jolcia)? modulacja amplitudy (Jurek, tłumacząc dlaczego lodówka sąsiadki z parteru reagowała dźwiękowo na fale jego radiostacji) | i otwierają wyciągi narciarskie (M). ja uważam, że wyciągi powinni od kwietnia otworzyć (S) | macasz, gdzie jestem (S, leżymy w łóżku, ciemno)? macam; a wiadomo, że towar wymacany należy do macanta (M)


07/02

najwięcej tu jest chyba twoich skarpetek; a nie, moich też jest najwięcej (S, wieszamy pranie)


09/02

a w czwartek dzieci przyniosą pączki i pani nie będzie pytać (A). będzie e-pączek (czytelniczka). e-pączek! to najgorsze, co usłyszałam w życiu (A).


11/02

[Tłusty Czwartek] muszę dwa posty dać: urodziny Gesslerowej i naukowczynie (A). Gesslerowej (M)? Gellnerowej; to przez te pączki (A)! | zjadłam cztery pączki; a do wieczora tak daleko… (A)


12/02

kiedy będzie dzień przeciwny Walentynkom (E)? no jest dzień singla (A). ale chodzi o dzień niezakochanych (E). no tak, singiel może być zakochany (A). dzień niezakochanych; dzień bez przytulania… (E). no przecież mamy od roku (A) | ile mam tych książek wybrać? bo już mnie mdli od tytułów (E, wybierając walentynkowe książki do postu na fb)


13/02

temperatura nie wzrosła (M. o codziennym pomiarze termometrem owulacyjnym)? niezbyt (S). ona chyba w ogóle nie wzrasta, a powinna (M). może ty po prostu jesteś stałocieplna (S)? | wszystko było dobrze, zanim zobaczyłam zegar; teraz jestem poirytowana; nawet zaczęłam się pieniędzy od ciebie domagać z tego stresu (M, późno wyjedziemy na Brzeźce). popatrz, to dobrze, że w stresie myślisz najpierw o zabezpieczeniu bytu (S) | o, szkoda, Daszka tak ładnie siedzi (E). coś ci podać (M)? kawę (E). my to w ogóle nie wstajemy jak mamy kota na kolanach; jak kot siedzi to jest wyższa dziejowa konieczność (M) | podobno inna aktorka miała ją zagrać… (E, o Osieckiej młodszej podczas seansu uzupełniającego pierwsze odcinki serialu). tak, młody Stuhr (S)


14/02

Iga Świątek wygrała w piątek, a już w niedzielę nie ugrała za wiele (S, nieco zawiedziony po meczu Igi  z Simoną Halep na Australian Open) | ty płać, będziesz bardziej poważnie wyglądać jako mężczyzna (M, odbieramy zamówienie w Sushi Tu w Koźlu). co to za seksistowski komentarz (S)! | ja tu widzę super postęp technologiczny i morale mi rosną (S. o metodzie wspólnego rozwieszania prania) | fajny był serial; ale się tak smutno skończył; że też Sienkiewicz musiał go ukatrupić dla pokrzepienia serc (S. o Przygodach Pana Michała)


15/02

ale Nogaś zjechał ten serial o Osieckiej (M). bo on się na książkach zna (S)


16/02

ja je nosiłam głównie po to, żeby się na studiach mądrzejsza pokazać (E. na pytanie A. o jej dawne okulary w czarnych plastikowych oprawkach) | a wczoraj byłam w toalecie i nie słyszałam, że ktoś wszedł; wychodzę, a tam taki chłopiec przyszedł zwrócić książkę; pytam go, czy chce coś jeszcze wypożyczyć i on mówił niewyraźnie i usłyszałam, że Dziady; więc go pytam: Dziady? i wtedy słyszę głos jego dziadka z głębi biblioteki: nie nie, to ja tu jestem (A) | a dlaczego św. Walenty jest patronem zakochanych (M)? bo jest patronem osób chorych psychicznie (S)


18/02

co on takie smutne piosenki puszcza (S)? bo on jest wrażliwy chłopak (M). nawet nadwrażliwy (S, o Mateuszu Tomaszuku z Trójki) | pingwiny mówią, że jest ich tak dużo, że mogą zagrać w Krzyżakach (S)


19/02

miałam taki ciekawy sen i mi się przerwał (M, obudzona o 6:20). a co ci się śniło (S)? saga rodzinna (M)


20/02

jak to dobrze mieć taką mądrą żonę; rozsądną, chciałem powiedzieć (S). w czym upatrujesz mój rozsądek (M)? w głowie (S)


21/02

zaniosłeś już te ręczniki do szafy? a ładnie je poukładałeś (M)? mnie się podobało (S, rozmowa podczas wieszania prania)


22/02

poczęstuję się czekoladką; a miałam nie jeść słodyczy (A). masz postanowienie (M)? ale takie nieortodoksyjne, że jak się uda nie zjeść, to nie jeść; ale się nie udało, co zrobić (A) | czemu ty płacisz? ja jestem teraz przy kasie (M). ja jestem bliżej (S, w Lidlu) | musisz go popchnąć, on nie może tak dominować w łóżku (S. o Silnym, śpiącym z nami). rozumiem, że na pytanie, kto dominuje w łóżku należy odpowiedzieć, że kot (M)


24/02

w tej bluzie od ciebie to się taki piękny czuję (S, ubrany w nową bluzę z Lidla) | kto ma taki uroczy wielki bęben (M, głaskając S. po brzuchu)? to ja, perkusista (S) | przy mnie będziesz tyć (S. wsłuchuje się w słowa romantycznej i ckliwej piosenki w Radiu Fest z delikatną intencją trawestacji)?


26/02

z całą ostrością, przy okazji wpłacania do wpłatomatu lutowych opłat za przetrzymanie, uświadamiam sobie brak w polszczyźnie słowa oznaczającego zamianę kilku drobnych monet/ banknotów o niższych nominałach na te o wyższych nominałach, będącego przeciwieństwem słowa rozmienić (rozgrubić? pogrubić?)


03/03

a ty się mężu ogólnie odchudzasz (M)? ale ogólnie tylko (S)


04/03

rozwiąż test i sprawdź, czy masz problem ze słuchem (A). co, co (E)? | mnie się wydaje, że żonglowanie zostało wymyślone, jak ktoś dostał 3 gorące ziemniaki do dwóch rąk; albo nie ziemniaki – jajka (S)


05/03

a jakby nogę tam włożył (S, o Silnym)? nie nogę, tylko łapę; on według Ciebie ma cztery nogi czy dwie ręce i dwie nogi (M). on ma cztery łapy, które dzielą się na ręce i nogi (S) | reflektujesz na Dzieła wybrane Josepha Conrada (M przez telefon, w trakcie targania ubytków na F33)? tak; a kto to jest (S)? | czasem niebo jest drugim człowiekiem – śpiewa Kuba Badach w piosence Liczy się tylko to, gdy wracamy z Bogucic do domu


07/03

… przy Myśliwieckiej, kiedy było tam jeszcze radio… (wspomina Wojciech Mann w audycji Manniak po omacku w Nowym Świecie) | ale robimy kółko (S). chodź, pocałuję cię w czółko (M). gdyż w usta teraz nie można, bo pandemia jest groźna (S, robimy quest w Wyczerpach-Aniołowie)


09/03

ja mam dość tego systemu płac; człowiek haruje jak wół i co z tego ma? nawet nie może pojechać do NRD na wakacje; nawet sobie malucha nie może kupić, bo już nie produkują (S)


11/03

a teraz kolejna w naszej audycji piosenka, byśmy za chwilę mogli porozmawiać o rzeczach ważnych (Ernest Zozuń w radiu 357, nikt chyba precyzyjniej nie wyraził idei przerwy muzycznej)


13/03

a co z tą bułką jest nie tak (S, zajadając ze smakiem drożdżową bułkę E, tym razem bez rodzynek)? no ma dziury (M, powtarzając zastrzeżenia E). to są dziury na te brakujące rodzynki przecież (S) | pochlapałeś się barszczem? to wrzątkiem, poleję ci wrzątkiem i od razu zejdzie (M). ja zejdę (S) | miałam ten kefir odpoczęty… (E)


15/03

I. teraz patrzy na mnie jak na utracony klejnot (E, po zakomunikowaniu I, że zmienia pracę)


16/03

czuję się jak jednorazowy wagon (M, przebudzona w środku nocy) | to może ja zapłacę kartą; co, nie stać mnie (S, płacąc w Biedronce 35 gr za cebulę, której zapomnieliśmy skasować w kasie samoobsługowej)? | wymyśliłam pomysł, ale okazało się, że nie ma czegoś takiego (M, szukając poszewki w książki na prezent pożegnalny dla E.)


17/03

mnie się zdaje, że on naszego Kraszewskiego prześcignie (pani Latocha o płodności Mroza)


24/03

w autobusie myślę, że chętnie zamieniłabym swoją genialną torbę płócienną od E. (“Zawsze bądź sobą, chyba, że możesz być bibliotekarką – wtedy zawsze bądź bibliotekarką”) na torbę współpasażerki (“Mama wie lepiej”) |  rozgoryczenie, że romantyczną miłość wyobrażamy sobie zazwyczaj jako spacery z ukochanym po parku, a tymczasem sprowadza się ona do spacerów po alejkach Castoramy (z której chciałabym uciec po dwóch minutach) | o, mężu, nakryłam cię w dość niedwuznacznej pozycji (M. do S, półleżącego w ubraniu na łóżku). faktycznie, niedwuznacznej (S)


25/03

obserwowanie, jak mężczyzna w masce na brodzie zwraca uwagę chłopakowi z deskorolką, żeby założył maskę, bo taki jest obowiązek – bezcenne (w 674)


26/03

чергове прибирання про людське око


27/03

czym ty się stresujesz? stres to miał kot i miałem ja, nawet się wysikać nie mogłem (S, wracamy z biblioteki, w tajnej siedzibie trwa wymiana prysznica). a oni jak sobie radzili (M, o panach Lubomirze i Jarku)? to są fachowcy (S)! | ja już wiem, po co się chodzi do fryzjera i czemu to tyle trwa; ja się farbuję tylko po wierzchu, a fryzjer pewnie każdy włos (M). no to chodź do fryzjera (S). to nie dla mnie (M). no to dla mnie (S) | ale jestem zmęczony, a tu jeszcze trzeba gdzieś jechać (S). życie nie jest lekkie, a z nami i tak obchodzi się dość łagodnie (M)


30/03

życie to walka (S, zakładając prześcieradło). tak, życie to ciągła walka o odhaczenie kolejnej rzeczy do zrobienia (M, ubierając poszewki)


31/03

bo ja to mam większą pupę (S). grubo ciosaną (M). i jeszcze mi się boczki rozchodzą na boki (S, rozmawiamy o zmniejszonej ilości miejsca, kiedy się siedzi pod prysznicem) | ja tu sobie książkę pożyczam, a ta mi wyczyta wszystkie literki (S. do M, czytającej w drodze z Biedronki na parking wstęp do “Substancji nieuporządkowanej” Zagajewskiego, właśnie przezeń wypożyczonej)

koty i ptaki | 18 stycznia 2022

„– Chciałabym, aby Dina była z nami – wzdycha Alicja – przyprowadziłaby nam na pewno Mysz z powrotem, już by tu była.
– Czy mogę się zapytać, kto to jest Dina? – odzywa się Lora z pewną nieśmiałością, bo pamięta dobrze, iż naraziła się Alicji na początku zebrania. Alicja jak najchętniej zaczęła wyjaśniać, gdyż nigdy długo nie chowała uraz.
– Dina?! Ależ to nasza ukochana kotka. Gdybyś ją widziała, jak wspaniale myszy łapie, a ptaki!… Ledwie na którego spojrzy, już go trzyma w zębach.
Taka pochwała Diny wywarła wielkie wrażenie na gromadzie. Niektóre ptaki odfrunęły natychmiast. Stara Sroka strzepnęła pióra starannie, doprowadziła je do porządku i powiedziała:
– Memu gardłu bardzo szkodzi wieczorne powietrze. Po zachodzie słońca powinnam być już w domu.
– O tej porze powinnyście już być w łóżkach – upomniał je drżącym głosem głosem i odleciał, zabierając je ze sobą.
Pod różnymi pozorami i bez podania powodów wszyscy się wynieśli. Alicja znów została sama.
– Nie powinnam była wspominać im o kotach – tłumaczy sobie dziewczynka. – Nikt ich tu jakoś nie lubi. A jednak jestem przekonana, że Dina to najmilsza kotka na świecie…”

(Lewis Carrol, “Alicja w krainie czarów”) 

wątku biblioteki ciąg dalszy |15 czerwca 2020

“Biblioteka była wolnostojącym, wysokim budynkiem. Miała w sobie coś uroczystego i zarazem upiornego: pasowałaby do czołówki filmu grozy, w rodzaju tych brytyjskich, z napisem THAMES na początku (które telewizja nadawała niekiedy w czwartki), zwłaszcza że stała nad samą rzeką. Może chodziło o poszarzały tynk, o wielkie okna, a może o subtelny brak symetrii. Klatka schodowa, do której prowadziły olbrzymie schody, znajdowała się niby na osi gmachu, jak trzeba; ale ryzalit, którego środek powinna była zajmować, był przesunięty w lewo i sugerował, że po jego przeciwnej stronie należałoby oczekiwać jeszcze jednego skrzydła. To właśnie drugie skrzydło biblioteki, nieistniejące, zapowiadało mgliście wszystkie historie, jakie pozostaną niezapisane, tajne czy też THAJNE.

Jarko, wstępując po owych schodach, miał wrażenie, że wkracza do świątyni – i naprawdę był to jakby kościół, tyle że postawiony na sztorc. Kruchtę od góry do dołu wypełniały stopnie, dolna nawa zawierała Wypożyczalnię dla Dorosłych, nawa górna Wypożyczalnię dla Dzieci. Te stopnie ktoś niedawno wypastował: O żeż, jak tu ślisko! – zawołała Mama i kazała Jarkowi trzymać się poręczy, choć to Mama o mało nie wywinęła przed chwilą orła, nie on.

Na piętrze powitała ich świątobliwa cisza; pachniało przesuszonym papierem pakowym, kurzem i pastą do podłogi. Spomiędzy regałów wysunęła się, początkowo nieodróżnialna od nich, starsza pani w grubych okularach. Zaczęła zaraz mówić o upadającym zdrowiu młodzieży, o konieczności przyzwyczajania dziecka do lektury już od małego i dobrze, że pani z nim przyszła, choć on pewnie jeszcze nie czyta zbyt sprawnie. Autor Czerwonego szeryfa słuchał tego wszystkiego z poczuciem wyższości, które pewnie było niegrzeczne, więc żeby się z nim nie zdradzić, poszedł rozejrzeć się wśród dzieł innych pisarzy. Mama tymczasem załatwiała formalności. Na półkach stały osobno podręczniki, literatura poradnikowa, książki popularnonaukowe i encyklopedie, aktualne czasopisma dziecięco-młodzieżowe, literatura dziecięca, literatura przygodoooooooowa (przepraszam, podłogi w Bibliotece były naprawdę śliskie), literatura fantastycznonaukowa, baśnie i legendy, Klub Siedmiu Przygód oraz Lektury Szkolne. Szare grzbiety miały w sobie coś niedotykalnego, jakby naznaczyły je zarazem zmaza i świętość; wabiły setkami historii i równocześnie odstręczały tym, że już tylu czytelników wysysało z nich sekretną treść. W tym przybytku nobliwym i zarazem nieprzyzwoitym, choć teraz podejrzanie pustym, wesoła gazetka ścienna, głosząca radość Wakacji z Książką, wydała się Jarkowi skandalicznym dysonansem, jakby przed ołtarzem ktoś zaczął grać w siatkówkę. Żeby otrząsnąć się z tych dziwacznych odczuć, próbował wyobrazić sobie, że oto detektyw Jerry Willer krąży między półkami, by przydybać mordercę, skrytego za licznymi egzemplarzami Serca Amicisa, ale nie był w stanie! Może nagromadzone tu historie wypychały spomiędzy siebie tę jego, niespisaną i zbędną? Biblioteka była sobą i niczym innym, matecznikiem opowieści, a nie ich tłem. Zabrał z niej trzy książki, które potem, gdy nikt nie widział, obwąchał nieufnie. Ale właśnie w ten sposób ostatecznie popadł w uzależnienie: zapach przywiązał go do świątynnego gmachu nad rzeką, gdzie wracał odtąd regularnie.”


“(…) dobra była jego decyzja w sprawie Biblioteki, którą właśnie był podjął… Postanowił bowiem przepisać się z wypożyczalni dla dzieci do wypożyczalni dla dorosłych. Wreszcie miał do tego prawo.

Różnica okazała się mniejsza, niż się spodziewał. Do dolnej nawy książkowego kościoła wchodziło się po kilku schodkach z ulicy, nie trzeba było wlec się na pierwsze piętro. Poza tym jednak sala była taka sama jak tam, takie same i tak samo rozstawione regały, a wreszcie taka sama starsza pani w okularach, chyba siostra bliźniaczka tamtej z wypożyczalni dziecięcej, zmaterializowała się po jego przyjściu. Obejrzała dokładnie legitymację szkolną, no tak, skoro ma już piętnaście lat, to zasadniczo… Choć z drugiej strony namawiałaby raczej… Istnieją względy formalne, ale ponadto… Jarko już-już chciał warknąć, że nie będzie korzystał z wypożyczalni dla maluchów, ale naraz ogarnęła go melancholia: zdecydowanie należało wybrać się na tę wyprawę kiedy indziej, nie tego dnia, gdy od rana nic się nie udaje. Poczuł się dzieckiem, które próbuje udawać dorosłego, choć tutaj częściej czuł się, nie wiedzieć czemu, dorosłym udającym dziecko, więc zgarnął swoją legitymację z westchnieniem i skierował się do drzwi: Jak nie, to trudno. Słowa te zmieniły sytuację jak magiczne hasło. Zaraz, zaraz – zawołała pani w okularach. Nawet jakby się uśmiechnęła. – Co kolega taki w gorącej wodzie kąpany? Muszę się skonsultować. – Zabrała mu legitymację i zniknęła; kompletna cisza sprawiła, że Jarko nie umiał uwierzyć w rozmowę, prowadzoną w sąsiednim pomieszczeniu niesłyszalnym szeptem, i wyobraził sobie, jak bibliotekarka odczekuje za drzwiami pięć minut, wpatrzona w reprodukcję portretu Stefana Żeromskiego, żeby młodzieńcowi się nie wydawało, że to takie proste. Nim zdążył się zganić, że przecież Dorośli tak nie robią, był już członkiem wypożyczalni, tyle że jako Nieletni miał prawo do jednorazowego wypożyczenia jednego woluminu, a nie trzech.

Ruszył w obchód między półkami, z nagłą paniką uświadamiając sobie, że tu większość nazwisk nic mu nie mówi, tytuły są enigmatyczne, a serie wydawnicze niczego nie sugerują. Choć zamiast szarego papieru, w który obłożone były książki dla dzieci, większość pozycji miało eleganckie obwoluty z przezroczystej folii, po okładkach nie mógł się zorientować, co skrywają w środku. A przy drzwiach czatowała pani, która z pewnością oceni jego dorosłość po wyborze, jakiego dokona… Pomyślał, że przydałaby mu się Mama i zaraz wyzwał się po cichu od idiotów: z Mamą przyjść do wypożyczalni dla dorosłych to byłby już obciach i kompletna mogiła. Już prędzej z Krysią; w tym zaskakująco nieżyczliwym Labiryncie potrzebował jakiejś Ariadny i nagle pomyślał z ulgą o innych czytelnikach, którzy przecież, u licha, korzystali z tego księgozbioru. Z miną lekko znudzoną wrócił więc w pobliże stolika pani w okularach, bo zapamiętał, że tuż koło niej znajduje się półka z napisem OSTATNIO ZWRÓCONE. Zaraz na samym wierzchu leżała tam zielona broszura, na której skrzydełku znalazł informację, że to interesujący debiut, prezentujący awangardowy nurt polskiej powieści. To było to!”

(Jerzy Sosnowski, „Sen sów”)